Przed świętami politycy PO deklarowali, że od efektów tych przesłuchań będzie zależeć, czy wrócą do grona sejmowych śledczych. Wassermann i Kempa jednak na to nie liczą. Ale też zapowiadają, że nie dopuszczą, by PO zrzuciła z siebie odpowiedzialność za aferę hazardową.
Jak ujawniła wczoraj “Rz”, w PiS powstał plan na wypadek, gdyby do komisji nie wrócili. Partia chce do jego realizacji wykorzystać Komisję Sprawiedliwości. Posłowie PiS, którzy w niej pracują, mieliby domagać się informacji na temat postępów śledztwa prowadzonego przez prokuraturę w sprawie afery hazardowej, i monitorować je. A dzięki temu pilnować, czy komisja śledcza pracuje właściwie.
– To nie jest żaden oryginalny pomysł – ocenia Ryszard Kalisz (SLD), stojący na czele Komisji Sprawiedliwości. – Nasza komisja ma prawo żądać informacji o śledztwach, co zresztą robi.
Kalisz zastrzega, że o kontroli komisji śledczej nie ma mowy.
Ale posłowie PiS zwracają uwagę, że chodzi o informacje z prokuratury. Zwłaszcza że nie prowadzi ona tak szerokiego postępowania jak komisja śledcza. Interesuje się tylko ostatnimi wydarzeniami związanymi z aferą hazardową, które miały miejsce za rządów PO, i ewentualnym wyciekiem informacji o akcji CBA do biznesmenów branży hazardowej. A właśnie te sprawy są dla PiS najważniejsze.