Chętni do wieszania
Podstawową rolę w antykościelnej propagandzie przyznano sprawdzonym w dyspozycyjności wobec reżimu dziennikarzom. W czasie procesu kurii krakowskiej podstawowy tandem stanowili redaktorzy reżimowej „Trybuny Ludu” – Zygmunt Broniarek i Karol Małcużyński. Broniarek pisząc o dwóch oskarżonych w tym procesie ks. Józefie Lelito (wikarym z Rabki) i Michale Kowaliku (działaczu podziemia narodowego) tłumaczył czytelnikom: „Kowalik, Lelito i im podobni to wyrzutki społeczeństwa. Ale te wyrzutki zajmowały stanowiska w hierarchii kościelnej, miały swych protektorów i opiekunów w kurii arcybiskupiej, w episkopacie”. Bowiem celem zarówno procesu kurii krakowskiej, jak i rozprawy przeciwko bp. Czesławowi Kaczmarkowi nie było skazanie oskarżonych – to można było zrealizować nawet w czasie tzw. procesu kiblowego, czyli zamkniętego dla publiczności, rozgrywanego w więziennych murach. W obydwu procesach chodziło o uderzenie w Kościół i hierarchię duchowną, o skompromitowanie episkopatu i osłabienie jego pozycji. Jednocześnie starano się ukazać duchownych jako narzędzie „imperialistów”, a więc tłumaczono – jeśli idziecie za głosem Kościoła, działacie przeciwko swojej ojczyźnie. W czasie procesu kurii krakowskiej nakręcono film „Dokumenty zdrady” – cel nakręcenia filmu tłumaczył Broniarek: „pomoże [on] milionom ludzi zrozumieć całą ohydę metod imperializmu amerykańskiego, wykorzystującego religijne uczucia wielu wierzących dla zbrodniczych antypolskich celów”. Dziennikarze i reżimowe pisma to jednak, zdaniem władzy, za mała siła. Do potępienia oskarżonych i Kościoła nakłoniono literatów. Sławomir Mrożek przestrzegał: „nie ma zbrodni, której byśmy się po nich nie mogli spodziewać. Zaciekłość niedobitków będzie tym większa, tym bardziej będą się upodabniać do esesmanów, do rycerzy płonącego krzyża – Ku-Klux-Klanu, do brunatnych i czarnych koszul – występując w tym samym co esesmani, krzyżowcy, koszule i inni falangiści interesie”.
Aby przekonać nieprzekonanych, zagoniono inteligentów do potępienia „zdrajców ojczyzny”, którzy „uprawiali – za amerykańskie pieniądze – szpiegostwo i dywersję”. Taką rezolucję w lutym 1953 roku podpisało 53 członków krakowskiego Związku Literatów Polskich, m.in.: Jan Błoński, Karol Bunsch, Kornel Filipowicz, Andrzej Kijowski, Jalu Kurek, Henryk Markiewicz, Sławomir Mrożek, Julian Przyboś, Tadeusz Śliwiak, Maciej Słomczyński i Wisława Szymborska. Podobne rezolucje powstawały w całym kraju, wyrazy potępienia wychodziły spod piór m.in. Leona Kruczkowskiego, Arkadego Fiedlera, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Gustawa Morcinka czy Wilhelma Szewczyka.
W raportach bezpieki donoszono: „Nastroje w związku z procesem księży są wśród dziennikarzy i literatów dość jednomyślnie wrogie oskarżonym, w ogóle zaś cała ta sprawa nie absorbuje tych ludzi tak, jak można by się było spodziewać. Jan Jaźwiec wyraził się, że chętnie by się zgłosił na ochotnika do wieszania księdza Brzyckiego”. Natomiast: „Słomczyński Maciej utrzymywał, że wszyscy są warci stryczka, i jest oburzony na swobodę oskarżonych, którzy zdają się nie widzieć przestępstwa w uprawianiu przez siebie szpiegostwa”. Konfident o ps. Skawiński donosił bezpiece o spotkaniu w świetlicy Związku Literatów Polskich w Krakowie: „Widać było wśród tego środowiska pewną wewnętrzną aprobatę kary, jaka spotkała szpiegów. Rozmowy o procesie prowadzili literaci Słomczyński Maciej, Pleśniarowicz Jerzy, Kwiatkowska Halina, Szpalski Karol, Promiński Marian, Hordyński Jerzy, Stefan i Ewa Otwinowscy. Na ogół wypowiedzi były pozytywne”.
Entuzjazm dla działań komunistycznego reżimu próbował ostudzić jedynie katolicki publicysta Stefan Kisielewski, który kpił, że za takie wiadomości, jakie przekazywali szpiedzy w Ameryce, dostałby w dziennikach najwyżej 30 centów za szpaltę”.
Cios z wnętrza
Najskuteczniejszą kompromitację Kościoła zapewniały jednak głosy środowisk katolickich. Czyli tych osób, które cieszyły się największym zaufaniem wierzących.
Komuniści – jak zwykle – mogli liczyć na wsparcie PAX. Słowa potępienia dla duchownych drukowano na szpaltach dziennika „Słowo Powszechne” i „Wrocławskiego Tygodnika Katolickiego” („WTK”). Po procesie przeciwko bp. Czesławowi Kaczmarkowi Tadeusz Mazowiecki – redaktor naczelny „WTK” – przypuścił atak na biskupa. Liczący wówczas 26 lat redaktor, z PAX był związany od 1949 roku. Indoktrynując czytelników, zdawał się nie zauważać, że żyje w państwie totalitarnym, w którym działaczy niepodległościowych i wiernych Kościołowi duchownych mordowano i zamykano w murach Wronek i Rawicza. Pisał: „[…] ludowa ojczyzna przywróciła godność milionom prostych ludzi, w olbrzymiej większości wierzących, przekraczając raz na zawsze stosunki społeczne […] i buduje w niezwykle trudnych warunkach powojennego życia podstawy lepszego bytu”. Odnosząc się zaś do procesu, tłumaczył: „ ...ku tej szkodliwej działalności kierowały ks. bp. Kaczmarka i współoskarżonych poglądy prowadzące do utożsamiania wiary ze wsteczną postawą społeczną, a dobra Kościoła z trwałością i interesem ustroju kapitalistycznego. Z tego stanowiska wynikało związanie się z imperialistyczną i nastawioną na wojnę polityką rządu Stanów Zjednoczonych”. Po czym dodawał: „ ...proces ks. bp. Kaczmarka udowodnił również naocznie, i to nie po raz pierwszy, jak dalece imperializm amerykański, pragnący przy pomocy nowej wojny, a więc śmierci milionów ludzi, narzucić panowanie swojego ustroju wyzysku i krzywdy społecznej krajom, które obrały nową drogę dziejową, usiłuje różnymi drogami oddziaływać na duchowieństwo oraz ludzi wierzących i kierować ich na drogę walki z własną ojczyzną, stanowiącą wspólne dobro wszystkich obywateli”. Wreszcie red. Mazowiecki konkludował: „wierzymy bowiem najgłębiej [jako katolicy – przyp. F.M.], że nawet najbardziej bolesne i tragiczne pomyłki nie mogą zmienić faktu, że przyszłość należy do ustroju społecznego, w którym żyjemy, i że w tej przyszłości Kościół znajdzie właściwe swojej misji religijnej miejsce, a ludzie wierzący na równi z ludźmi innych światopoglądów będą tej przyszłości współtwórcami”.