Jak ukrywano śmierć Katarzyny

Prokuratura potwierdza nasze ustalenia. Śledztwo w sprawie zaginięcia Katarzyny W. było prowadzone niechlujnie, prokuratorzy ukrywali ważne dowody, a policja fałszowała dokumenty

Publikacja: 29.10.2008 02:45

Jak się dowiedzieliśmy, na biurko ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego trafiła kilka dni temu analiza akt śledztwa dotyczących zabójstwa Katarzyny W. z Kolna.

Kobieta zaginęła w czerwcu 2000 roku. Prokuratura podejrzewa, że zamordował ją mąż Marek.

[wyimek]Z analizy wynika, że już w 2002 roku śledczy mieli wystarczające dowody, by wyjaśnić sprawę Katarzyny W. [/wyimek]

Do zbrodni miało dojść na tle majątkowym. Katarzyna chciała się bowiem rozwieść, więc dostałaby połowę majątku. „Rz” i „Superwizjer” TVN niedawno ujawniły kulisy tej sprawy.

Dokumenty dla Ćwiąkalskiego przygotowała Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku. Marek Staszak, prokurator krajowy: – Po informacjach z Białegostoku przekazaliśmy akta dotyczące Katarzyny W. Prokuraturze Apelacyjnej w Gdańsku. Ta jednostka ma wyznaczyć prokuraturę okręgową, która zajmie się wyjaśnianiem zaniedbań prokuratorów i policji w tej sprawie.

Wcześniej śledztwo, które przez osiem lat nie przyniosło efektów, prowadziła Prokuratura Rejonowa w Kolnie.

Kiedy aktami sprawy zainteresowały się „Rz” i „Superwizjer” TVN, tamtejszy prokurator rejonowy Dariusz Dziemianko przyznał: – Policja informowała podejrzewanego o wynikach śledztwa.

Dodał też, że znał rodzinę Katarzyny W. i dlatego przerwał przesłuchanie jej córki w momencie, kiedy dziewczynka zaczęła podważać zeznania ojca. Po publikacji „Rz” Prokuratura Krajowa kazała sprawdzić akta sprawy. – Z analizy wynika, że już w 2002 r. śledczy mieli wystarczające dowody, by wyjaśnić sprawę Katarzyny W. – mówi nasz informator z ministerstwa.

„Rz” udało się poznać treść analizy. Śledczy z Białegostoku, opierając się na aktach sprawy, opisali, co stało się z Katarzyną W. Dla dobra śledztwa nie ujawnimy tych informacji. Skupimy się na działaniach policji i prokuratury.

Kilka dni po zaginięciu Katarzyny prokurator z Kolna przesłuchał jej męża. Ten zeznał, że nie widział się z żoną, bo spał. W tym samym czasie policja dowiedziała się od córki, że tata nie spał.

Z tej rozmowy policja sporządziła notatkę służbową. Prokurator Dziemianko nie wpiął jej jednak do akt głównych. Nie zlecił także badań DNA krwi znalezionych na spodenkach Marka W., mimo że zalecał to ekspert Laboratorium Kryminalistycznego w Olsztynie.

Z kolei policja, jak twierdzą śledczy z Białegostoku, fałszowała dokumenty dotyczące znalezienia portfela Katarzyny.

W analizie znalazły się też wątpliwości dotyczące zorganizowanych przez policję oględzin auta, które widziano w nocy, gdy zginęła Katarzyna. Świadkowie zeznali, że przed jej domem zauważyli mężczyzn wkładających do bagażnika worek przypominający ludzkie ciało.

Inny świadek tej samej nocy widział auto stojące za Kolnem i mężczyzn, którzy coś z niego wyciągali. Opisał tylko przód samochodu. Tymczasem policja podczas oględzin auta należącego do ojca Marka W. zrobiła jego zdjęcia tylko z boku i tyłu.

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora: [link=mailto:m.kowalewski@rp.pl]m.kowalewski@rp.pl[/link][/i]

Jak się dowiedzieliśmy, na biurko ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego trafiła kilka dni temu analiza akt śledztwa dotyczących zabójstwa Katarzyny W. z Kolna.

Kobieta zaginęła w czerwcu 2000 roku. Prokuratura podejrzewa, że zamordował ją mąż Marek.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Materiał Promocyjny
Szukasz studiów z przyszłością? Ten kierunek nie traci na znaczeniu
Kraj
Ruszyło śledztwo w sprawie Centrum Niemieckiego
Materiał Partnera
Dzień Zwycięstwa według Rosji
Kraj
Najważniejsze europejskie think tanki przyjadą do Polski
Kraj
W ukraińskich Puźnikach odnaleziono szczątki polskich ofiar UPA