Profesor Jadwiga Staniszkis w wywiadzie w „Dzienniku” powtarza po raz kolejny, co i tak wszyscy znamy na pamięć, że „szanse te są minimalne”, a „problemem jest styl sprawowania urzędu, zbytnia emocjonalność, przy niskiej skuteczności”. Czytelnik może zatem być spokojny, że w mainstreamie także w 2009 roku pewne opinie pozostają niezmienne, gdyby nie to, że tym razem „Polska” budzi czujność zdaniem zupełnie przeciwstawnym. Komentator dziennika Mariusz Staniszewski jest tak pod wrażeniem orędzia noworocznego Lecha Kaczyńskiego „gdybyśmy nie wiedzieli, które wygłasza, a przeczytali tylko jego tekst, moglibyśmy pomyśleć, że słowa te napisał Aleksander Kwaśniewski”. Do tego stopnia, że uważa, że jeśli Lech Kaczyński nie będzie jak Kwaśniewski, „miał alkoholowych ekscesów”, „ułaskawiał kolegów oraz ewidentnych zbrodniarzy”, „blokował reform”, oraz nie będzie miał jak Kwaśniewski „niejasnych powiązań ze światem biznesu”, to „może wrócić do gry w wyścigu o następną kadencję”. Wystarczy – zdaniem publicysty, by prezydent stosował pozostałe metody Kwaśniewskiego, który był „mistrzem budowania wizerunku człowieka kompromisu”. Nieśmiało zauważę, że temu mistrzostwu Aleksandra Kwaśniewskiego sprzyjała niezwykła, jak na dzisiejsze standardy traktowania głowy państwa, życzliwość i troska mediów – warto przypomnieć, że w imię nie kompromitowania prezydenta kraju większość redakcji postanowiła nie informować o skandalu na grobach w Charkowie. A dziś? Zajrzyjmy do „Wyborczej”, która wówczas zachowała taką właśnie troskliwą wstrzemięźliwość w informowaniu o działaniach prezydenta, nie wspominając w relacji z Charkowa ani słowem o pijanym prezydencie. I oto jest : „Wetuję, więc jestem. Po klęskach w polityce zagranicznej prezydent niespodziewanie odkrył, że dzięki wetu rząd musi się z nim liczyć”. To Paweł Wroński w ten sposób analizuje działania prezydenta. Klęska lub groteską w tej analizie jest wszystko – i działania prezydenta wobec konfliktu Gruzji i wobec nie zaakceptowania przez Irlandię traktatu lizbońskiego. Bo tak jak wiadomo, że Kwaśniewski był prezydentem „kompromisu” ( chyba z Kulczykiem w sprawie Orlenu, mógłby ktoś wprawdzie złośliwie dorzucić), tak wiadomo, że Lechowi Kaczyńskiemu zdarzają się wyłącznie klęski. I żadne zastosowanie „metod Kwaśniewskiego” tego nie zmieni. Bo nawet jeśli prezydent w Brukseli jest „wyluzowany” i często się uśmiecha, poklepuje przyjaźnie po ramieniu Tuska to i tak Wroński kwituje, że „budziło to uśmiech politowania”. Pewne sprawy są niezmienne także AD 2009.

[ramka]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/lichocka/2009/01/02/pytania-o-reelekcje/]na blogu[/link][/ramka]