Minister bez politycznego zacięcia

Od początku był ostro krytykowany. M.in. za to, że jeszcze jako adwokat bronił Henryka Stokłosy i pisał ekspertyzy dla Ryszarda Krauzego

Aktualizacja: 21.01.2009 09:08 Publikacja: 21.01.2009 04:40

Zbigniew Ćwiąkalski

Zbigniew Ćwiąkalski

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Jego nominacja na szefa resortu sprawiedliwości wywołała falę krytyki ze strony opozycji. Suchej nitki nie zostawiali na nim posłowie PiS. Alarmowali: jako adwokat bronił ludzi ze świecznika. Nie powinien być ministrem sprawiedliwości.

– Przyznaję, że liczba ataków zaskoczyła mnie – mówił Zbigniew Ćwiąkalski w rozmowie z „Rz”. Myślał nawet, żeby się wycofać, ale premier prosił, by pozostał ministrem.

Ćwiąkalski jest profesorem prawa, wykładowcą uniwersyteckim. Od 1995 r. wykonywał zawód adwokata. I właśnie z powodu swych klientów często był krytykowany. Media wytknęły mu, że bronił biznesmena i byłego senatora Henryka Stokłosy (podejrzanego o korumpowanie urzędników resortu finansów) i pisał opinie prawne, które wykorzystali obrońcy lobbysty Marka Dochnala.

Wynikało z nich, że jeśli lobbysta sam ujawnia fakt wręczania łapówek, to nie powinien być karany za korupcję. Ćwiąkalski przekonywał później, że jego ekspertyza nie odnosiła się do konkretnej osoby, lecz dotyczyła zagadnienia. Ale przekonał niewielu.

Opozycja wytknęła ministrowi także jego inną opinię – w sprawie biznesmena Ryszarda Krauzego (podejrzanego o fałszywe zeznania w sprawie przecieku z akcji CBA), z której wynikało, że zarzuty wobec biznesmena należy umorzyć.

Po objęciu urzędu Ćwiąkalski zmienił szefów dziewięciu prokuratur apelacyjnych i kilkunastu okręgowych.

Kiedy PiS grzmiał, że to czystka, minister się bronił: – Mój poprzednik zmienił dziesięciu z 11 szefów prokuratorów apelacyjnych i 41 z 45 prokuratorów okręgowych.

Zmienił śledczych, których jego poprzednik Zbigniew Ziobro darzył szczególnym zaufaniem, a wielu ulokował w biurze do spraw postępowania sądowego uważanym za prokuratorską zsyłkę.

Chociaż zapewniał, że nie będzie jak poprzednik urządzał medialnych show, nie umiał dotrzymać słowa. Na jednej z konferencji zajął się zniszczonym laptopem Ziobry. Sugerował, że sprzęt zniszczono celowo, by ukryć zawarte w nim informacje. Ale sprawa „zamordowania laptopa” skończyła się kompromitacją: prokuratura ją umorzyła.

Kiedy przyszedł do resortu, był postrzegany jako człowiek środowisk prawniczych, który zadba o interesy korporacji. Szybko się okazało, że to właśnie z nimi popadł w największy konflikt.

Najostrzejszy spór toczył ze środowiskiem sędziowskim, które domagało się wyższych płac. Za pomocą słynnych „dni bez wokandy” (w tych dniach nie ma procesów) sędziowie wyrażali protest przeciw nieuwzględnieniu ich postulatów.

Sprawy płacowe i pomysł likwidacji superpionów śledczych (stworzonych przez Ziobrę biur do walki z przestępczością zorganizowaną) skonfliktowały go też z częścią środowisk prokuratorskich. Pomysł wzburzył śledczych, którzy nawet wystosowali do ministra list protestacyjny. Nic nie wskórali: superpiony przeniesiono do prokuratur apelacyjnych.

Najbardziej zaskakiwał cichy spór, który jako minister adwokat toczył z własnym środowiskiem. Z ust przedstawicieli palestry padały zarzuty, że głos adwokatury w ważnych dla niej sprawach jest ignorowany. Nie podobały im się też silne wpływy radców prawnych w resorcie. Ćwiąkalski wbrew palestrze, a przy aplauzie radców, dążył do połączenia tych zawodów. To za jego kadencji narodził się pomysł dania radcom szerszych kompetencji w sprawach karnych.

Trudno teraz ocenić dorobek legislacyjny ministra, bo większość „dużych” projektów ustaw nie została jeszcze uchwalona. A plany reformatorskie Ćwiąkalski miał szerokie. Jednymi z najważniejszych były projekt reformy prokuratury i rozdział funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości. Innym – reforma zawodów prawniczych. Ale budzący sporo kontrowersji projekt utknął w konsultacjach społecznych.

Również reforma sądownictwa w wersji Ćwiąkalskiego może nie dojść do skutku. Jego koncepcja zawodu sędziego jako ukoronowania kariery prawniczej nie znajdzie uznania w oczach następców. Nie ze względów merytorycznych, lecz finansowych. Ćwiąkalski unikał wprowadzania przepisów radykalnych, co było domeną jego poprzednika. Do jego sukcesów można zaliczyć zaś elektroniczny sąd, który umożliwia składanie pozwów w najprostszych sprawach drogą e-mailową.

Czym zajmie się teraz? – Mam dokąd wracać – powiedział po złożeniu dymisji. Będzie wykładał na uczelni i wróci do pracy adwokata. Czy ponownie zostanie adwokatem Krauzego lub Stokłosy? I czy nie pojawią się wątpliwości, jak wykorzysta zdobytą w ministerialnych czasach wiedzę?

—biw

[ramka][b]Stanisław Dąbrowski, Krajowa Rada Sądownictwa[/b]

Każdy nowy minister wprowadza własne rozwiązania. Ale częste zmiany w resorcie sprawiedliwości powodują chaos w sądach. Zbigniew Ćwiąkalski likwidował małe sądy grodzkie. A przecież skuteczność sądu nie zależy od jego wielkości. Negatywnie oceniam też jego propozycje dotyczące aplikacji sędziowskich. Gdyby weszły w życie, do zawodu trafialiby ludzie, którzy nie dostali się na aplikacje radcowskie czy adwokackie. A już teraz z powodu niskich pensji mamy kłopot z kandydatami. Sędzia nie zarobi tyle ile wzięty adwokat, ale powinno mu starczać na normalne życie.

—syl[/ramka]

[ramka][b]Joanna Agacka-Indecka, Naczelna Rada Adwokacka[/b]

Zbigniew Ćwiąkalski ma ogromne zasługi dla porządkowania systemu prawnego, np. przepisów o tymczasowym aresztowaniu. Za jego kadencji znacznie poprawiła się jakość projektów legislacyjnych. Podjął też intensywne prace nad informatyzacją wymiaru sprawiedliwości. Nie podzielamy poglądów ministra na porządkowanie systemu zawodów prawniczych. Krytycznie oceniamy pomysł połączenia ich i m.in. likwidację ustnej części egzaminu adwokackiego. Nie spełniły się nasze oczekiwania, by zawód sędziego był koroną zawodów prawniczych.

—syl[/ramka]

[ramka][b]Cezary Kiszka, Stowarzyszenie Prokuratorów RP[/b]

Z kadencji ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego nie jesteśmy zadowoleni. Zarówno prokuratorzy, jak i sędziowie oczekiwali, że od stycznia dostaną podwyżki. Podwyżek nie ma, a że wciąż słyszymy o kryzysie gospodarczym, nie wiadomo, czy będą. Sędziowie co miesiąc więc organizują dni bez wokandy, jesteśmy o krok od podobnych protestów prokuratorów. W Sejmie utknęła też reforma prokuratury. Rozdział funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, likwidacja Prokuratury Krajowej, kadencyjność w prokuraturze – o takie zmiany apelujemy od dziesięciu lat.

—syl[/ramka]

[ramka][b]Maciej Strączyński, Stowarzyszenie Sędziów Iustitia[/b]

Sposób funkcjonowania ministerstwa pod kierunkiem Zbigniewa Ćwiąkalskiego był dla sędziów wielkim rozczarowaniem. Nie dotrzymano obietnicy poprawy statusu sędziego, wstrzymano obiecaną zmianę zasad wynagradzania. Doprowadziło to do największej w historii desperacji i rozgoryczenia w środowisku sędziowskim. Z drugiej strony widzimy, że samobójstwo desperata skazanego na najwyższą karę – wydarzenie, którego trudno było uniknąć – ma większą wagę polityczną niż nasze wielomiesięczne protesty. To pokazuje, jak traktowana jest trzecia władza w Polsce.

—syl[/ramka]

Jego nominacja na szefa resortu sprawiedliwości wywołała falę krytyki ze strony opozycji. Suchej nitki nie zostawiali na nim posłowie PiS. Alarmowali: jako adwokat bronił ludzi ze świecznika. Nie powinien być ministrem sprawiedliwości.

– Przyznaję, że liczba ataków zaskoczyła mnie – mówił Zbigniew Ćwiąkalski w rozmowie z „Rz”. Myślał nawet, żeby się wycofać, ale premier prosił, by pozostał ministrem.

Pozostało 94% artykułu
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?