Pisze o tym [link=http://www.dziennik.pl/polityka/article401189/Uwaga_Nie_zapalisz_nawet_w_swoim_aucie.html]Dziennik[/link]
Ma być jeszcze gorzej niż miało być, czyli palacze na dobre staną się najbardziej prześladowaną grupą społeczną. Napiętnowaną prawnie, medycznie i towarzysko, wypalaną ze społeczeństwa spalaną na stosie moralnego oburzenia.
W projekcie ustawy pojawił zakaz palenia we własnym samochodzie, nawet jak się jedzie samemu. Pozostaje też pomysł, by wyganiani na ulice zboczeńcy nikotynowi musieli się trzymać 10 metrów od budynków firm, od środków transportu, obiektów kultury, hal sportowych szkół itd., czyli w centrach miast właściwie nigdzie. Zapał inkwizytorów nie objął jednak stadionów (choć okolice hal sportowych tak), czyli lobby kibiców okazało się znowu silniejsze. Kto się odważy zadrzeć z fanem naszego futbolu, gdy pół rządu najbardziej lubi biegać po boisku.
Palacz (poza palaczem futbolowym kibicem) stał się dla naszych majstrów od ustawodawstwa głównym celem ataku. Różni zatruwają atmosferę, w tym polityczną, ale najgorszy jest palacz. Ulice brudne od psich kup, ale zatruwa powietrze palacz. I tak dalej.
Oczywiście, palenie jest szkodliwe, sam podpisuję się obiema rękami (w ustach zaś papieros swobodnie wisi) pod ograniczeniami dla palaczy — by nie można było palić wszędzie, by nie można było bezkarnie dmuchać dymem w nos tym, którzy tego nie lubią, nie chcą, boją się. Ale między wszędzie a nigdzie jest wielka przestrzeń do zagospodarowania. I nie powinny to być tylko stadiony (i niektóre restauracje czy puby).