[b][link=http://blog.rp.pl/janke/2009/08/18/wybitny-dowodca-musi-odejsc/]skomentuj na blogu[/link][/b]

"Przed wyjazdem na miejsce żołnierze muszą robić ogromne zakupy na własny koszt. Im wszystkiego brakuje. Są niedoposażeni. Mój mąż na własny koszt kupował dodatkowe magazynki, celowniki, gogle antyodłamkowe, a nawet kamizelkę kuloodporną. Sam musiał sobie także kupić kalkulator, który pomagał mu w przeliczaniu współrzędnych na mapie" – mówi. Pani Natalia Ambrozińska twierdzi, że jej mężowi w bazie stacjonującemu w bazie Vulcan brakowało jedzenia. "Mój mąż zawsze się cieszył, gdy mógł pojechać do Ghazni, bo tam mógł się spokojnie najeść" – opowiada. Wdowa po kapitanie Ambrozińskim twierdzi, że jej mąż leciał do Afganistanu dwa tygodnie. "Po drodze miał przystanki w pięciu bazach. Pamiętam jaki był z tego powodu rozżalony (...) W każdej bazie musiał czekać po kilka dni".

Nawet jeśli słowa pani Ambrozińskiej wynikają z ogromnych emocji i żalu, to trudno podejrzewać, by mówiła nieprawdę. A jeśli oficer musiał sam sobie kupować sprzęt to wygląda na to, ze jest naprawdę źle. Dzisiaj w Poranku w Tok FM pytałem o to generała Stanisława Kozieja, który potwierdził, że takie sytuacje są możliwe. Właściwie nikt – poza ministrem Klichem nie zaprzecza temu, co mówił wczoraj i przedwczoraj generał Skryzpczak.

A w "Dzienniku" Sławomir Petelicki, twórca i były szef Grom zarzuca ministrowi Klichowi kłamstwo. "Generał Skrzypczak otwarcie oskarża MON i sztab generalny. (...) Niestety muszę zarzucić ministrowi Bogdanowi Klichowi kłamstwo. (...) Generał Skrzypczak od dawna sygnalizował, że w wojsku dzieje się źle. Już dwa lata temu składał pismo w sprawie bezzałogowych samolotów. Pół roku temu pisał natomiast w sprawie śmigłowców MI-17, które są nieuzbrojone. To jest po prostu skandal, że w tej chwili minister Klich w taki sposób wypowiada się o swoim generale, o dowódcy Wojsk Lądowych. I znaczy to tylko tyle, ze minister opowiedział się po stronie betonu wojskowego" – uważa Petelicki.

Generał Skrzypczak wykonał krok bohaterski. Wszystko wskazuje na to, ze w pełni świadomie zakończył swym wystąpieniem karierę wysokiego oficera. Bo choć bardzo ważne jest, że dramatyczne problemy z jakimi zmaga się polska armia zostały ujawnione, to nie ma wątpliwości, że generał zrobił krok niedopuszczalny, że przekroczył dopuszczalne granice. I że, jak pisze w "Gazecie Wyborczej" Paweł Wroński wojskowi "mimo wewnętrznego sprzeciwu i subiektywnego poczucia racji" muszą respektować zasadę, że to cywile decydują jakie potrzeby armii są uzasadnione. W tej sytuacji – jak napisał w tytule komentator Gazety – "Generał powinien odejść". Mimo, że jest wybitnym dowódcą.