Ciało ok. dwuletniego chłopca znalazło przypadkiem 19 marca dwóch nastolatków przechodzących obok stawu hodowlanego na peryferiach Cieszyna. Leżało tam kilka dni. Mimo szeroko zakrojonego śledztwa, niekonwencjonalnych metod operacyjnych i zorganizowania najprawdopodobniej największej akcji w historii polskiej policji, do dziś nie udało się ustalić, kim był chłopczyk, gdzie mieszkał, jakiej jest narodowości ani kim są jego rodzice. Hipoteza zakłada, że dziecko zostało zamordowane.
– Kilka razy wydawało nam się, że nastąpił przełom w śledztwie. Po sprawdzeniu jednak okazywało się, że wracamy do punktu wyjścia. Dlatego działamy niekonwencjonalnie i spra- wdzamy każdy trop, który może nas doprowadzić do ustalenia tożsamości dziecka – mówi “Rz” Mariusz Białoń z cieszyńskiej policji.
Teraz śledczy podążają tropem ubranek chłopczyka. W wyjaśnieniu zagadki jego śmierci może bowiem pomóc weryfikacja tysięcy transakcji w dziecięcych sklepach odzieżowych. Dlaczego? Śledczy mają nadzieję, że rodzice czy opiekunowie chłopca, którzy wciąż są nieznani, zapłacili za ubranka kartą płatniczą, i w ten sposób trafią na ich ślad. Policja chce sprawdzić wszystkie transakcje w tych sklepach, również za granicą.
Rzecznik prokuratury Małgorzata Borkowska tłumaczy: – Przykładowo do sklepów trafiła partia pięciu tysięcy spodni w rozmiarze i kolorze takim, jakie miał na sobie chłopiec. Ta odzież z tej partii w tym rozmiarze była kupowana w całym kraju. To jest teraz sprawdzane: spodenki, kurtki i bluzki.
Chłopczyk miał na sobie między innymi czerwoną kurtkę ortalionową z serii “Mini Moni”, szary sweterek polo w pasy z aplikacją kotwicy z guzikami “Cool Club”, buty trapery z napisem “Kids”. To markowe ciuchy z polskich sklepów Smyk i 5-10-15.