Trudno pogodzić się z wyrokiem wydanym przez młodą sędzię, która nie zna realiów służb specjalnych, tych z czasów PRL, gdy płk Bieszyński wiernie służył komunistycznemu reżimowi, i współczesnych, obciążonych tamtym doświadczeniem. Nie rozumie, że specjalnością służb jest manipulacja i kłamstwo – mówi „Rz” Jerzy Jachowicz.
Jakimi słowami znanego dziennikarza poczuł się urażony oficer specsłużb? Chodzi o komentarz w „Dzienniku” z 2007 r. dotyczący odrzucenia wniosku o ekstradycję z USA biznesmena Edwarda Mazura. Jachowicz napisał m.in. że „Bieszyński pojechał specjalnie do Stanów Zjednoczonych, by stanąć za balustradą dla świadków obrony Mazura, i tylko naiwni mogą wierzyć, że były esbek z własnej nieprzymuszonej woli zrobił wszystko, by Mazur nie znalazł się w Polsce”. Dziennikarz dodał, że Bieszyński „robił wiele, aby prawda nigdy nie wyszła na jaw”.
Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa uznał w czerwcu, że te stwierdzenia „poniżają płk. rez. Ryszarda Bieszyńskiego w opinii publicznej i narażają na utratę zaufania potrzebnego dla podjęcia jakiegokolwiek zatrudnienia” i że go znieważają. Zaznaczył m. in., że „Dziennik” to gazeta „o charakterze egalitarnym”, co oznacza, że jej czytelnicy nie potrafią odróżnić reportażu od komentarza.
Jachowicz, który ma zapłacić 14 tys. zł grzywny i nawiązki, twierdzi w apelacji, że sąd bezkrytycznie oparł się na zeznaniach Bieszyńskiego, a pominął korzystne dla Jachowicza zeznania świadków. Nie zbadał też wskazanych przez niego dokumentów, a kluczowych świadków nie przesłuchał. „Sąd zdyskredytował” – czytamy w apelacji – wywiad z żoną gen. Papały tylko dlatego, że ukazał się w tabloidzie.
[wyimek]Art. 212 kodeksu karnego w obecnym kształcie jest reliktem dawnej epoki mec. Dariusz Pluta, obrońca wielu dziennikarzy[/wyimek]