Reklama

Mam kolor oczu Marszałka...

Rozmowa z Danielem Olbrychskim, odtwórcą roli Piłsudskiego

Aktualizacja: 10.11.2010 13:16 Publikacja: 10.11.2010 06:16

Daniel Olbrychski w roli Marszałka i Bogusław Linda jako jego adiutant Bolesław Wieniawa- -Długoszow

Daniel Olbrychski w roli Marszałka i Bogusław Linda jako jego adiutant Bolesław Wieniawa- -Długoszowski, fot. krzysztof wojciewski

Foto: Archiwum

[b]Rz: Wielu uważa, że granie postaci Piłsudskiego łączy się ze szczególną odpowiedzialnością…[/b]

[b]Daniel Olbrychski:[/b] Hoffman zawsze daje mi takie wyzwania, że nie wiadomo, czy Bogu dziękować, czy pomyśleć: „A niech to szlag!”. Przecież nie ma Polaka, który by nie uważał się za szczególnego znawcę Piłsudskiego. Podobnie jak przed laty nie było Polaka, który nie wiedziałby, jak ma wyglądać Kmicic. Kiedy Hoffman, kompletując obsadę „Potopu”, powierzył mi tę rolę, wybuchła narodowa awantura. 

[b]Teraz w przypadku Marszałka takiej awantury już raczej nie było.[/b]

Z powodu Piłsudskiego rzeczywiście dano mi spokój, ale otrzymałem kubeł pomyj za niewątpliwy sukces w hollywoodzkiej produkcji „Salt” z Angeliną Jolie. Takim już jesteśmy narodem, że świetnie potrafimy opluwać tych, którym się udało. 

[b]Jak przygotowywał się pan do roli Piłsudskiego?[/b]

Reklama
Reklama

Wiem, że każdy, kto otrzymałby propozycję roli Marszałka, czułby ogromną odpowiedzialność. W czasach PRL w wielu domach, wypowiadając nazwisko Piłsudskiego, ściszało się głos. U mnie na szczęście tak nie było. Jestem wychowany na legendzie Marszałka. A historia oprócz sportu zawsze była moją pasją. Uwielbiam czytać powieści historyczne, dokumenty, książki biograficzne, autobiograficzne. Wiedziałem, że grając Piłsudskiego, muszę być jak najbardziej wiarygodny. Uzupełniłem więc swą wiedzę o spotkania z gronem wybitnych znawców tej postaci, takich jak Janusz Cisek, dyrektor Muzeum Wojska Polskiego, czy prof. Tomasz Nałęcz, który był moim osobistym konsultantem do wszystkich scen historycznych z udziałem Marszałka. Patrząc w lustrze na swoją twarz, uświadomiłem sobie, że jest ona dość plastyczna, o czym świadczą role Pana Młodego z „Wesela” Wajdy czy Azji. Waldemar Pokromski, znakomity charakteryzator, nie miał jakiegoś nadzwyczajnego zadania. Choć jego zabiegi bardzo mi pomogły. Na pewno nie budował maski, bo to w 3D byłoby widoczne. 

[b]Oglądał pan kroniki z udziałem Piłsudskiego?[/b]

Tak. Oglądałem je, by się przyjrzeć charakterystycznemu sposobowi poruszania się Marszałka, poznać jego sposób salutowania, zwracania się do ludzi. Co ciekawe, z rozmów z żoną Janusza Onyszkiewicza, czyli wnuczką Piłsudskiego, wywnioskowałem, że Marszałek miał dokładnie taki sam kolor oczu jak ja. 

[b]W starych nagraniach słychać też bardzo charakterystyczny akcent wileński naszego bohatera…[/b]

Z takim akcentem nie miałbym żadnych kłopotów, bo sam pochodzę ze Wschodu. Trzeba jednak pamiętać, że w czasach Piłsudskiego ten akcent nikogo nie raził, bo mówiło nim pół Polski. Dziś brzmiałby jak z opowieści o Kargulach i Pawlakach. A przecież nie gramy komedii. Mój Piłsudski będzie więc mówił z bardzo lekkim akcentem. 

[b]Która scena z realizowanego filmu najbardziej zapadła panu w pamięci?[/b]

Reklama
Reklama

Tuż przed bitwą pod Komarowem, kiedy dla odprężenia i zebrania myśli Marszałek układa słynnego pasjansa, zaproponowałem, by cicho pod nosem nucił sobie pewną piosenkę rosyjską. Podrzucił mi ją mój przyjaciel Andriej Konczałowski. Pomysł bardzo spodobał się ekipie i został zrealizowany. Piłsudski walczył z bolszewikami, ale wysoko cenił kulturę rosyjską, o czym poza historykami i rodziną mało kto wie. Okazało się, że kiedy był w dobrym humorze, przechodził na rosyjski, którym władał perfekt, podobnie jak francuskim. Ważna dla mnie była też ostatnia scena z Wieniawą. Gratuluje on Marszałkowi wielkiego zwycięstwa. Piłsudski patrzy na niego z uśmiechem i mówi: – Proszę się nie martwić. Jak znam swoich rodaków, przypiszą je komuś innemu. 

[i]- rozmawiał Jan Bończa-Szabłowski[/i]

[b]Rz: Wielu uważa, że granie postaci Piłsudskiego łączy się ze szczególną odpowiedzialnością…[/b]

[b]Daniel Olbrychski:[/b] Hoffman zawsze daje mi takie wyzwania, że nie wiadomo, czy Bogu dziękować, czy pomyśleć: „A niech to szlag!”. Przecież nie ma Polaka, który by nie uważał się za szczególnego znawcę Piłsudskiego. Podobnie jak przed laty nie było Polaka, który nie wiedziałby, jak ma wyglądać Kmicic. Kiedy Hoffman, kompletując obsadę „Potopu”, powierzył mi tę rolę, wybuchła narodowa awantura. 

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kraj
Muzeum Bitwy Warszawskiej w Ossowie otwarte. Co zobaczymy na wystawie?
Kraj
Raport GUS. Mazowsze starzeje się w szybkim tempie
Kraj
Wycieczki i masaże za pół miliona, czyli KPO po warszawsku
warszawa
Wygaszą Powiśle, by oglądać spadające gwiazdy. Centrum Nauki Kopernik zaprasza na deszcz Perseidów
Reklama
Reklama