Dmitrij Miedwiediew został w poniedziałek z pełnymi honorami powitany przed Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu. To pierwsza oficjalna wizyta prezydenta Rosji w Warszawie od ośmiu lat.
– Niedobra posucha w relacjach polsko-rosyjskich dobiegła końca. Jestem przekonany, że otwieramy nie tylko nowy, ale także dobry rozdział we wzajemnych relacjach – mówił prezydent Bronisław Komorowski. – Mam nadzieję, że to dopiero początek pełnowymiarowych stosunków między naszymi krajami – wtórował mu Dmitrij Miedwiediew.
Chociaż wymiana handlowa między obu krajami stale rośnie, stosunki polityczne były w kryzysie od czasu poparcia przez Polskę prozachodnich aspiracji Ukrainy w 2005 roku. Po katastrofie smoleńskiej władze obu krajów uznały, że czas na poprawę relacji. Prezydenci Polski i Rosji przez kilkadziesiąt minut rozmawiali w cztery oczy. Potem zasiedli do rozmów w gronie przedstawicieli ministerstw, które mogą odegrać kluczową rolę w poprawie relacji, m.in. spraw zagranicznych, gospodarki, kultury i sprawiedliwości. Sygnałem, że współpraca będzie miała realny wymiar, miało być podpisanie kilku dwustronnych umów. Przywódcy zainaugurowali też piąte polsko-rosyjskie Forum Dialogu Obywatelskiego.
– Rosja chce się zbliżyć do Europy, do NATO, których Polska jest nieodłączną częścią. Automatycznie więc chce się zbliżyć do was. Polska ma powody, aby nie mieć zaufania do Rosji, ale ostatnio atmosfera się zmieniła. Perspektywy są więc obiecujące – mówi "Rz" Richard Pipes, amerykański znawca Rosji i były doradca prezydenta Reagana.
– Wizytę można by nazwać historyczną, gdyby Rosja była krajem demokratycznym. Jest jednak wciąż autorytarnym państwem, a Polska to część zjednoczonej Europy. Dzieli nas przepaść. Widać pozytywne zmiany, ale nie jest to zwrot strategiczny i nie ma gwarancji, że nie będzie od niego odwrotu – ostrzega w rozmowie z "Rz" Borys Niemcow, były rosyjski wicepremier i polityk opozycji.