– Nie mam wiedzy o tym, bym w latach 2005 – 2007 był podsłuchiwany – zeznał wczoraj przed naciskową komisją śledczą Cezary Gmyz, dziennikarz „Rz”. – Jedynym znanym mi przypadkiem stosowania wobec mnie technik operacyjnych było podsłuchiwanie moich rozmów z innym dziennikarzem – Wojciechem Sumlińskim. To jednak miało miejsce już w 2008 r.

Gmyz został wezwany przez komisję w związku z domniemanymi przypadkami inwigilowania przez służby specjalne dziennikarzy, gdy u władzy był PiS, a ministrem sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. „Gazeta Wyborcza” ujawniła, że służby miały wtedy kontrolować billingi dziesięciu dziennikarzy, m.in. Gmyza. O podsłuchiwaniu swoich rozmów posłom mówili już Wojciech Czuchnowski z „GW” i Maciej Duda z portalu TVN 24.

– Nie mogę potwierdzić, że byłem obiektem zainteresowania ze strony służb – powiedział Gmyz. – Wiem jedynie, że były szef MSWiA Janusz Kaczmarek miał wymieniać moje nazwisko wśród dziennikarzy, którzy zajmują się kontrowersyjnymi tematami i z tego powodu ich billingi miały być kontrolowane. Są to jednak informacje niepotwierdzone.