Staje się jakąś nową prasową tradycją, że w piątki następuje wysyp wywiadów z politykami. Pasuje to dobrze do dziennikarskiego rytmu tygodnia. W poniedziałek umawiamy się, we wtorek albo środę dochodzi do rozmowy, w czwartek autoryzacja, a w piątek świeżutki wywiad czeka już na czytelnika.
W „Polsce the Times” Adam Bielan zabiera wreszcie głos. Piszę „wreszcie”, bo wcześniej nie wysuwał się na czoło PJN-owców. Tytuł wywiadu dość buńczuczny: „Za rok będziemy drugą siłą w Sejmie”. Bielan opowiada o tym, jak jego drogi z Jarosławem Kaczyńskim zaczęły się rozchodzić:
„Po raz pierwszy pomyślałem, że moje drogi z PiS rozchodzą się w dniu usunięcia z naszej delegacji w Parlamencie Europejskim Marka Migalskiego. Jego list do prezesa oceniałem krytycznie, ale usuwanie go za to uważałem za grubą przesadę. Nie myślałem jednak jeszcze wtedy o nowej partii. Że rozstanie jest nieuchronne, że trzeba zacząć tworzyć coś nowego, uświadomiłem sobie, kiedy Elżbieta Jakubiak i Joanna Kluzik-Rostkowska zostały wyrzucone z PiS. Byłem wtedy w USA na misji obserwującej wybory.
[b]Mówią, że Pan jest mózgiem tej inicjatywy, że to Pan rzucił pierwszy hasło: nowa partia, owszem, będąc w USA, ale wcześniej, w trakcie emigracji po kampanii prezydenckiej? [/b]
Mózgów jest znacznie więcej i w tym jest siła naszej inicjatywy. Joanna Kluzik-Rostkowska nie jest typem przywódcy, który ogranicza kreatywność swoich współpracowników. Nie wiem, kto i kiedy pierwszy rzucił pomysł, bo gdy przez kilka tygodni po wyborach "resetowałem się", ograniczyłem kontakty ze wszystkimi politykami. Pamiętam, że ostatecznie zrozumiałem, że nie ma dla nas dłużej miejsca w PiS, po wyrzuceniu posłanek”.