Tuż przed tą rozmową na stronie Biuletynu Informacji Publicznej pojawił się projekt nowelizacji ustawy hazardowej. Był tam zapis wprowadzający tzw. dopłaty, czyli dodatkową 10-proc. daninę przeznaczoną na inwestycje sportowe, m.in. na organizację mistrzostw Euro 2012. Płacić mieli właściciele kasyn, salonów gier i automatów hazardowych. Sobiesiak, m.in. w czasie zeznań przed sejmową komisją śledczą, przekonywał, że mogło to doprowadzić do bankructwa branży. Wbrew intencjom potwierdził tym determinację jego środowiska w storpedowaniu nowelizacji.
Pieniądze z dopłat miał dostać resort Drzewieckiego. Ten jednak później – ku powszechnemu zaskoczeniu – uznał, że ich nie potrzebuje.
Chlebowski się żali
CBA podsłuchiwało rozmowy Sobiesiaka od lata 2008 r. Powód początkowo był inny: podejrzewało, że biznesmen skorumpował samorządowców z Karpacza, gdzie chciał zbudować wyciąg narciarski. Przy okazji, 20 lipca, zarejestrowano pierwszą rozmowę Sobiesiaka z Chlebowskim. – Powiem ci tak między nami: ani Grześ, ani Miro, znaczy się, ja sam prowadzę rozmowy (...). Oni dzwonią do mnie, że pełne wsparcie i wszystko... – tak polityk PO opowiadał o blokowaniu rozwiązań niekorzystnych dla branży hazardowej.
Akcja przyspieszyła w maju 2009 r. Obaj hazardowi bossowie naradzali się, jak się pozbyć wiceministra finansów Jacka Kapicy, który odpowiadał za nowelizację ustawy. Planowali wymierzoną w niego prowokację.
Jednocześnie Sobiesiak zaczął starania o zatrudnienie swojej córki w zarządzie Totalizatora Sportowego. Od tego momentu wątki nacisków legislacyjnych i protekcji w zatrudnieniu córki biznesmena zaczęły się ściśle przeplatać.
W końcu czerwca asystent Drzewieckiego Marcin Rosół, kolejny pierwszoplanowy bohater afery, e-mailował do wiceministra skarbu, że Sobiesiakówna ma rekomendację Ministerstwa Sportu do podjęcia pracy w Totalizatorze. Tłumaczył później, że słowa o rekomendacji były jego pomyłką.