Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił w piątek apelację Krzysztofa Bondaryka od wyroku, jaki zapadł w warszawskim sądzie okręgowym w grudniu zeszłego roku. Sąd
I instancji oddalił jego pozew o ochronę dóbr osobistych wobec wydawcy „Rz", jej redaktora naczelnego Pawła Lisickiego oraz autora tekstu Cezarego Gmyza.
– Sformułowanie „sprawa Bondaryka" samo w sobie nie ma wydźwięku pejoratywnego i jako takie nie wykracza poza dopuszczalną swobodę wypowiedzi – stwierdził w ustnym uzasadnieniu sędzia Maciej Kowalski. – Prasa ma prawo relacjonować postępowania karne, w których występują osoby publiczne, czy się to panu powodowi podoba, czy nie.
Prawnicy Bondaryka powiedzieli, że zastanowią się nad wniesieniem kasacji do Sądu Najwyższego.
SA, oddalając odwołanie Bondaryka, podkreślił, że pozwany autor tekstu umieścił w nim prawdziwe informacje. – Było śledztwo dotyczące wycieku tajnych danych od operatora komórkowego Era GSM, gdzie Bondaryk pracował jako szef departamentu ochrony informacji. Napisano, że postępowanie to zostało umorzone oraz że szef ABW został w nim przesłuchany jedynie jako świadek – wyliczał sędzia. – Także napisano, że zarzuty, jakie formułował pod jego adresem autor zawiadomienia o przestępstwie (członek zarządu Ery – red.), nie zostały w śledztwie potwierdzone.