Korweta miała być jedną z najważniejszych jednostek polskiej Marynarki Wojennej. Do dziś nie ukończono budowy nawet jednej sztuki. – Mogły się do tego przyczynić operacje finansowe, których legalność cały czas badamy – przyznaje w rozmowie z "Rz" jeden ze śledczych. Prokuratorzy badają też tryb i zasady, na jakich wybrano gdyńską stocznię.
Projekt Gawron, opracowany jeszcze w latach 90., zakładał budowę siedmiu wielozadaniowych korwet. Miały ochraniać szlaki żeglugowe, przeciwdziałać wrogim desantom oraz akcjom terrorystycznym.
Początkowo koszt budowy każdego z nich szacowano na 250 – 300 mln zł. Ostatnie informacje z MON wskazywały już na kwotę 1,46 mld zł.
Inwestycję powierzono Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni (upadła w lutym 2011 r.). W 2001 roku ówczesny premier Leszek Miller uroczyście zainaugurował budowę pierwszego z Gawronów. Brak pieniędzy sprawił, że Marynarka Wojenna jeszcze w 2002 r. zmuszona była zrezygnować z budowy pięciu korwet, potem program skurczył się do budowy jednej. A i ta inwestycja w niedługim czasie została wyhamowana.
Teraz sprawę zaczęła badać prokuratura. Jak ustaliła "Rz", śledczy badają tryb i zasadność wyboru stoczni, która przeżywała wówczas spore problemy finansowe. Interesuje ich też samo finansowanie budowy. Z informacji, do których dotarliśmy, wynika, że w latach 2002 – 2004 pieniądze przeznaczone na korwetę zostały przekazane na zupełnie inną inwestycję – sfinansowanie budowy okrętów Orkan w ramach programu "Żeglarek". Chodzi o blisko 60 mln zł. Prokuratura sprawdza, kto odpowiada za przekazanie pieniędzy i czy było to zgodne z prawem. – Śledztwo prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko komukolwiek. Więcej na tym etapie powiedzieć nie mogę – ucina pułkownik Mikołaj Przybył, wiceszef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.