„Zima wasza, wiosna nasza”

Uciszanie „ekstremy” skończyło się niepowodzeniem

Publikacja: 13.12.2011 06:42

Tak rozpędzano uliczne manifestacje 1 i 3 maja, 31 sierpnia, 11 listopada jak Polska długa i szeroka

Tak rozpędzano uliczne manifestacje 1 i 3 maja, 31 sierpnia, 11 listopada jak Polska długa i szeroka

Foto: Rzeczpospolita, Chris Niedenthal CN Chris Niedenthal

Red

Socjolog Jakub Karpiński w książce „Dziwna wojna" pisał o przewrocie gen. Jaruzelskiego: „zaszkodził życiu społecznemu w Polsce (...) Społeczeństwo polskie nie stało się jednak zbiorowością ludzi podporządkowanych, niezdolnych do organizowania się, zastraszonych. Władze zlikwidowały niektóre stowarzyszenia i organizacje oficjalne, inne przekształcono, ale nie wykorzeniono solidarności, woli oporu, odwagi; mimo represji przetrwały niezależne od władz porozumienia społeczne".

Zaraz po 13 grudnia 1981 r. sytuacja nie wyglądała najlepiej. Internowano Lecha Wałęsę, większość członków Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność", a także wiele osób z kierownictwa regionalnych struktur. Siłą zajęto siedziby zarządów regionów, przejęto aktywa, w tym środki finansowe oraz sprzęt ofiarowany związkowi z zagranicznych źródeł.

Powielacze przeciw kulom

Pozostający na wolności działacze usiłowali podejmować akcje strajkowe. Jednak strajk generalny, jako najpoważniejsza broń związku, okazał się niemożliwy do przeprowadzenia. Komunikacja nie działała, nie były znane rozmiary aresztowań, a dodatkowym straszakiem zastosowanym przez władze była militaryzacja dużych zakładów pracy. Efektem było zaostrzenie kar za przystąpienie do akcji strajkowej, co z kolei wpływało hamująco na liczbę osób gotowych do podjęcia ryzyka. Jednak znalazły się zakłady oraz uczelnie, w których strajki wybuchły już następnego dnia po wprowadzeniu stanu wojennego. Władze rozbijały je konsekwetnie. Użyto wojska. Na teren wielu zakładów wjechały czołgi. Strajkujących bito i zmuszano do podpisania deklaracji lojalności. Kulminacyjnym momentem pacyfikacji była masakra w kopalni Wujek, w wyniku której zginęło dziewięciu górników.

Wywołało to, być może zamierzony przez władze, powszechny szok. Ukrywający się Zbigniew Bujak dzień po tragedii apelował: „Cofnijcie się przed ostatnim krokiem, krokiem, za którym władza używa już broni!". Dla „Solidarności", jako ruchu pokojowego, użycie przez komunistów broni oznaczało „walkę partyzancką". Bronią w niej miały się okazać powielacze i drukarki, amunicją niekontrolowany obieg informacji, a celem – utwierdzenie w społeczeństwie potrzeby powrotu jawnej i legalnie działającej „Solidarności".

W niektórych regionach udało się ukryć pewne środki, które okazały się przydatne w prowadzeniu działalności konspiracyjnej. Tak było m.in. na Dolnym Śląsku, gdzie podziemny Regionalny Komitet Strajkowy dysponował zdeponowaną u bp. Henryka Gulbinowicza kwotą 80 mln zł. To właśnie Wrocław obok Warszawy, Gdańska i Krakowa okazał się najprężniej działającym ośrodkiem podziemnej „Solidarności". W innych miastach powstawały również konspiracyjne struktury, ale ich siła oddziaływania była zdecydowanie mniejsza.

„Wrona orła nie pokona"

Cele podziemnych władz związku jasno precyzował w styczniu 1982 r. jeden z ukrywających się liderów. Zbigniew Janas, bo o nim mowa, przestrzegał przed fizyczną konfrontacją, za cel działania uznając odbudowę kontaktów w zakładach pracy, rozwinięcie działalności wydawniczej, pomoc prześladowanym oraz przygotowanie się do strajku generalnego. Był to w tamtym czasie dość powszechny sposób myślenia.

Rolę programotwórczą dla podziemia spełniała od kwietnia 1982 r. Tymczasowa Komisja Koordynacyjna. Miała ku temu silny mandat, gdyż tworzyli ją znani działacze, którzy uniknęli internowania (Władysław Frasyniuk, Władysław Hardek, Zbigniew Bujak i Bogdan Lis). Jednym z jej pomysłów było utworzenie Biura Koordynacyjnego „Solidarności" w Brukseli, które odpowiadało za akcję pomocy dla krajowej opozycji.

Aktywność podziemia przez pierwsze tygodnie ograniczała się do pomocy represjonowanym, kolportowania odezw i prasy oraz tworzenia struktur. Z czasem sytuacja uległa zmianie. Spontanicznie malowano hasła na murach (np. „Wrona orła nie pokona"). Podziemne władze zachęcały do gaszenia każdego 13. dnia miesiąca świateł w mieszkaniach i wystawiania w oknach świeczek czy przypinania do ubrania oporników. W godzinach emisji „Dziennika Telewizyjnego" namawiano do wyjścia na spacer. Na warszawskim placu Zwycięstwa regularnie układano z kwiatów krzyż, który następnie był niszczony przez milicjantów. Rzadszą formą były strajki. Z powodu represji nie była to popularna forma. Zwłaszcza że władze pokazywały cały czas swoją siłę. Gdy 30 stycznia w Gdańsku ogłoszono dzień „Solidarności", milicja rozpędziła osoby chcące złożyć kwiaty pod pomnikiem Ofiar Grudnia '70. Pierwsze duże manifestacje odbyły się 1 i 3 maja. 3 maja w 65 miastach, w których doszło do demonstracji, zatrzymano ponad 5 tys osób, ponad 200 trafiło do szpitala, a pięć straciło życie. Ze względu na rozmiary strat i brutalność pacyfikacji wielu członków podziemia sceptycznie podchodziło do organizowania demonstracji. Obawiano się prowokacji. Jednak do manifestacji ulicznych dochodziło w dalszym ciągu, by wspomnieć chociażby 31 sierpnia, czyli rocznicę podpisania porozumień sierpniowych.

Bibuła

Dzięki doświadczeniom osób wydających niezależne czasopisma jeszcze przed powstaniem „Solidarności" możliwe okazało się odtworzenie części prasy związkowej. Najważniejszym pismem podziemnej „Solidarności" był wydawany do 1989 r. „Tygodnik Mazowsze". Prasa niezależna odegrała znaczącą rolę w podtrzymywaniu oporu społecznego. Była może nie tyle źródłem informacji, ile świadectwem, że istnieje zorganizowany opór.

Z pewnością opór wobec zamachu wojskowego gen. Jaruzelskiego nie był powszechny. Niewielka część społeczeństwa skłonna była podjąć osobiste ryzyko i wziąć udział np. w demonstracji czy strajku. Skala represji stosowana przez komunistów była zupełnie nieadekwatna do sytuacji. Masakra w KWK Wujek czy ofiary śmiertelne manifestacji organizowanych przez podziemie zrobiły swoje. Strach przed utratą pracy i możliwościami SB dopełniał obrazu wszechobecnej apatii społeczeństwa. Skala zjawiska, jakim było solidarnościowe podziemie, nie może pozostać niezauważona. Zwłaszcza jeśli porównamy ją z nielicznymi opozycjonistami z lat 70. czy innymi krajami sowieckiej strefy, dojdziemy do wniosku, że był to fenomen.

Autor jest pracownikiem Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN i doktorantem w Instytucie Historii UJ

Socjolog Jakub Karpiński w książce „Dziwna wojna" pisał o przewrocie gen. Jaruzelskiego: „zaszkodził życiu społecznemu w Polsce (...) Społeczeństwo polskie nie stało się jednak zbiorowością ludzi podporządkowanych, niezdolnych do organizowania się, zastraszonych. Władze zlikwidowały niektóre stowarzyszenia i organizacje oficjalne, inne przekształcono, ale nie wykorzeniono solidarności, woli oporu, odwagi; mimo represji przetrwały niezależne od władz porozumienia społeczne".

Zaraz po 13 grudnia 1981 r. sytuacja nie wyglądała najlepiej. Internowano Lecha Wałęsę, większość członków Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność", a także wiele osób z kierownictwa regionalnych struktur. Siłą zajęto siedziby zarządów regionów, przejęto aktywa, w tym środki finansowe oraz sprzęt ofiarowany związkowi z zagranicznych źródeł.

Pozostało 87% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej