Spór o miejsce Polski w Europie staje się kluczową dyskusją dzielącą polską politykę. Czwartkowa informacja rządu o polityce europejskiej i późniejsza sejmowa debata to najgorętsze wydarzenie w Sejmie po exposé premiera Donalda Tuska. Szef rządu chce osobiście przekonać Polaków, że zawarte na szczycie Brukseli porozumienie się nam opłaci. Prawicowa opozycja wytacza najcięższe armaty: apel o ratowanie suwerenności i wniosek o dymisję szefa MSZ Radosława Sikorskiego ze stanowiska.
O wadze sporu świadczy fakt, że Platforma postanowiła zmobilizować wszystkie siły. W Sejmie podczas przemówienia premiera pojawi się prezydent Bronisław Komorowski. W imieniu Klubu Platformy głos zabierze były marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna, obecny szef Komisji Spraw Zagranicznych.
– Dzisiaj kluczowy dla polskiej suwerenności jest stan naszej gospodarki. A to, w jakim będzie ona stanie, zależy w dużej mierze od strefy euro. Dlatego tak ważne jest, by Polska brała czynny udział w jej ratowaniu – mówi "Rz" poseł Robert Tyszkiewicz (PO), wiceszef Komisji Spraw Zagranicznych.
Ale właśnie w tym zagrożenie dla polskiej suwerenności widzą politycy PiS i Solidarnej Polski. Ich zdaniem zagrażają jej rozwiązania przyjęte na szczycie, m.in. dotyczące unijnej kontroli nad budżetami poszczególnych państw. Nie chcą też płacić za problemy strefy euro. – Nasz klub jest przeciwko sytuacji, że Polska – kraj, który musi oszczędzać i pożyczać – wydaje lekką ręką środki finansowe dla krajów żyjących ponad stan i od nas znacznie bogatszych – dla Grecji czy Włoch – mówi szef klubu Solidarna Polska Arkadiusz Mularczyk.
Jego klub domaga się, by Sejm przyjął dziś specjalną uchwałę. Stwierdzi w niej, że to państwa narodowe pozostają władcami traktatów tworzących UE oraz że Polska nie powinna przystępować do strefy euro.