O tym, czy nasi zachodni sąsiedzi mogą zarzucać Polakom rzekomo popełnione w czasie wojny zbrodnie na Niemcach, przekonamy się wkrótce. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu właśnie poprosił polski rząd o wyjaśnienia w sprawie wyroku, jaki zapadł pięć lat temu w Jeleniej Górze wobec trzech obywateli Niemiec. Chodziło o incydent, który wywołali w lipcu 2004 r.
Polskie prawo jak tureckie?
Kiedy Polska i Czechy przystępowały do Unii Europejskiej, trzech dwudziestokilkulatków: Jłrgen HöslDaum, Stephan Roth i Robert Göpfert, rozwiesiło w Bolesławcu plakaty, na których "witało" oba kraje w UE, jednocześnie zarzucając im popełnienie zbrodni na milionach Niemców. Oprócz listy rzekomych przestępstw wydrukowali m.in. drastyczne zdjęcia swych rodaków wypędzanych pod koniec wojny z terenu Sudetów.
Fotografujących się na tle plakatów Niemców zatrzymała policja, a prokuratura oskarżyła. W kwietniu 2006 r. sąd w Jeleniej Górze uznał, iż są winni publicznego znieważania polskiego narodu (art. 133 kodeksu karnego) i nawoływania do nienawiści między narodem polskim i niemieckim (art. 256 kodeksu). Ukarano ich, orzekając dla uznanego za prowodyra Jłrgena HöslaDauma, radnego miasta Görlitz z prawicowej DSU (Niemieckiej Unii Społecznej), dziesięć, a dla pozostałych osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata.
Niemcy w czasie procesu utrzymywali, że przedstawili fakty historyczne, choć powołani przez sąd biegli uznali, że zarzuty o zamordowaniu kilku milionów Niemców przez Polaków i Czechów są nieprawdziwe.