Zwołany ad hoc w weekend w Warszawie Kongres Wolnego Internetu ogłosił w niedzielę list do premiera. "Doceniamy próbę włączenia się rządu w obywatelską debatę dotyczącą wolności i praw w internecie" - piszą. Ale stawiają warunki: najpierw prawda - niech rząd ujawni stanowiska państw podczas negocjacji ACTA, bo bez nich nie można zinterpretować treści traktatu - choćby tak kluczowych, jak definicja "skali handlowej" czy "piractwa" (od tych definicji zależy, za co kraje będą musiały wprowadzić sankcje karne); potem konkrety: jasne stanowisko klubu PO w sprawie ACTA- wymienia Gazeta Wyborcza.
Internauci podnoszą też, że zawieszenie ratyfikacji ACTA jest dla nich niezrozumiałe, bo nie wiedzą, jakie kroki rząd ma na myśli. Dlatego- jak donosi "Rz" zamiast spotkania z Tuskiem będzie demonstracja przed Kancelaria Premiera.
Rzeczywiście postępowanie rządu ws. ACTA jest niezrozumiałe,. Nagły zwrot swojego stanowiska bo deklaracjach typu "nie ulegniemy terrorystom" jest zadziwiający. Czy rzeczywiście całe zamieszanie można tłumaczyć chęcią przykrycia odstawienia na boczny tor głównego tematu nowego roku ustawy refundacyjnej, która spowodowała ogromny chaos w służbie zdrowia o wzrost cen części leków.
Internauci nie poszli jednak śladami "kiboli", którzy łatwo dali się wykorzystać propagandowo w kampanii wyborczej. Najpierw Tusk wrzucił do jednego worka z pseudokibociami wszystkich kibiców piłki nożnej, by później zorganizować zamkniętą debatę, która nie przyniosła żadnego rozwiązania, oprócz deklaracji że sprawą należy się zająć. Pijarowsko był to jednak sygnał, że rząd panuje nad sytuacją i nie zamyka się na otwartą dyskusję nawet z najbardziej krewkimi z obywatelami.
Internauci na szczęście to nie poszli. I słusznie. Jak pisze Igor Janke na Salonie 24.pl. "Wczoraj wieczorem szlag mnie trafił dodatkowo, kiedy przeczytałem na stronie Ministerstwa Cyfryzacji, że zaproszony został także Salon24. Tyle, że nikt nas nie zapraszał (...). Domyślam się, że pewnie minister Boni polecił zaprosić wszystkich a jakiś urzędnik popełnił błąd. Ale to pokazuje, że to akcja czysto pokazowa. Chodzi o to, by spędzić jak najwięcej osób i pokazać, jak premier rozmawia z obywatelami. Spotkanie organizowane z dnia na dzień, w chaotyczny sposób, z tłumem ludzi, nie może dać żadnego sensownego rezultatu poza ładnymi obrazkami w głównym wydaniu „Wiadomości".