50 lat temu, 15 sierpnia 1962 roku, zakończyły się załogowe misje kosmiczne Wostok 3 (Andrijan Nikołajew) i Wostok 4 (Pawło Popowicz). Tekst o towarzyszącej pierwszym radzieckim lotom "kosmicznej propagandzie" - z archiwum "Rzeczpospolitej"
"Lot człowieka radzieckiego w Kosmos - zwycięstwem socjalizmu, ludzkości, pokoju!". "Komunista pierwszy sięgnął do gwiazd - chwała Gagarinowi i Titowowi!". "Pozdrawiamy uczonych radzieckich, którzy utorowali człowiekowi drogę do wszechświata!". Te pierwszomajowe hasła z lat 1961 - 62 są efektem wytężonej pracy Wydziału Propagandy i Agitacji KC PZPR. Dla władz partyjnych pierwsze loty kosmiczne miały przede wszystkim wymiar polityczny, jak niemal wszystko w Polsce Ludowej. Tym razem jednak trafiała się niebywała okazja jak ze snu partyjnego propagandzisty - możliwość dobitnego wykazania wyższości socjalizmu nad kapitalizmem. Na dodatek naród był rzeczywiście zainteresowany podbojem kosmosu. Władze zaś interesowały się tym, co na ten temat miał do powiedzenia naród. Możemy o tym przeczytać w raportach wysyłanych do centrali przez lokalny aparat partyjny.
Nawet na schodach
"Społeczeństwo woj. białostockiego z radością przyjęło wiadomość o wystrzeleniu statków kosmicznych Wostok 3 i Wostok 4 przez Związek Radziecki" - donosił z entuzjazmem sekretarz KW w Białymstoku w sierpniu 1962 roku. Polacy zbierali się przy nie tak znowu licznych wówczas odbiornikach radiowych i telewizyjnych, by wysłuchać komunikatów i obejrzeć transmisje telewizyjne. Po jednym ze startów "od rana we wszystkich zakładach pracy, instytucjach, spółdzielnianych sklepach zbierały się grupy ludzi, dyskutując na temat niebywałego sukcesu i osiągnięcia nauki radzieckiej. Powszechne zainteresowanie nowymi lotami kosmicznymi widać także wśród mieszkańców miasta w autobusach, tramwajach, klatkach schodowych" - informował Komitet Miejski PZPR w Łodzi. Donosił, też, że w Szpitalu im. Korczaka pielęgniarki i lekarze "niektóre urywki czytają na oddziałach wspólnie, wyrażając wielkie uznanie dla nauki radzieckiej". W województwie katowickim zakładowe radiowęzły nadawały specjalne komunikaty oraz "pogadanki". W niektórych zakładach pracy nagrywano na taśmy rozmowy z kosmonautami i następnie odtwarzano je w specjalnych audycjach. Wzrosła sprzedaż gazet. Rozmawiano o sposobach odżywiania się kosmonautów, jakości jedzenia, łączności telewizyjnej z Ziemią, budowie rakiet, możliwości przejścia w kosmosie ze statku na statek.
Kwestia smaku
Oceny radzieckich podbojów kosmicznych były jednak podzielone. Jedni twierdzili, iż "Stanom Zjednoczonym daleko do ZSRR - ich kosmonauci topią się w morzu, nim się ich odnajdzie, a radzieccy, proszę, latają nie godzinami, a dniami i wiadomo, że wrócą cali i zdrowi na ziemię", "Amerykanie mają dolarów i złota pod dostatkiem a jednak nie mogą pokonać ZSRR". Pewien inżynier w Łódzkich Zakładach Włókien Sztucznych miał powiedzieć: "te wybitne osiągnięcia są najlepszym dowodem wyższości ustroju socjalistycznego". By wzmocnić te nastroje, podstawowe organizacje partyjne w całym kraju organizowały w zakładach pracy "spontaniczne" masówki, na których podejmowano rezolucje i uchwalano teksty depesz gratulacyjnych, przesyłanych do Ambasady ZSRR w Warszawie. Chyba jednak zdrowo w całej akcji przesadzono, skoro Maria Dąbrowska w swoim dzienniku zanotowała: "Cała ich propaganda tego wielkiego osiągnięcia jest w złym smaku - i mimo wszystko świadczy o jakiejś wewnętrznej słabości. Ani słowa na cześć nauki. Tylko partia i rząd bez końca deklinowane przez wszystkie przypadki. To robi fatalnie żenujące wrażenie". Lekarstwem na propagandową pompę były dowcipy. Opowiadano między innymi taki: "Na warszawskiej budowie majster wysłał robotnika po piwo. Chłopak wraca powoli, przeglądając gazetę. Nagle przyspiesza i krzyczy:
- Panie majster, Ruskie w kosmos polecieli!
- Wszystkie?
- Nie, tylko jeden.
- To co mi d... zawracasz!".