Według prokuratury Tadeusz S. tym biznesem zajmował się co najmniej 12 lat, od 2000 roku.
Bezwzględny egzekutor
Mężczyzna doskonale wiedział, jak odzyskać pieniądze, których nie chcieli zwracać dłużnicy. Jak ustaliła prokuratura w Siedlcach w 2001 roku, w Nowym Kęblowie pod Garwolinem Tadeusz S. pobił dłużnika i zmusił go do przekazania mu 1,5-hektarowej działki. Innemu, któremu pożyczył 10 tys. zł, kazał zwrócić 20 tys. zł i samochód wart 10,7 tys. zł. Z kolei pewnemu małżeństwu zagroził pobiciem, jeśli nie odda 1,5 tys. zł.
Groził wierzycielom nie tylko pobiciem, ale także spaleniem domu lub sklepu, a także porwaniem dziecka. Jednemu z dłużników groził z kolei, że uprowadzi i zmusi do prostytucji jego konkubinę. W innym przypadku dług odebrał w ten sposób, że wyciął fragment prywatnego lasu wierzyciela, a następnie sprzedał wycięte drzewa.
Jak ustaliła prokuratura, w okresie od 2006 roku do jesieni 2007 roku w Kłoczewie, by uzyskać zwrot wierzytelności w wysokości 10 tys. zł, zmusił dłużników do oddania działki rolnej o wartości 59 tys. zł, dwóch samochodów wartych 16 tys. zł, komputera. Jakby tego było mało, zmusił wierzyciela do tego, aby pracował przy budowie jego domu za połowę dniówki.
Tadeusz S. spisywał z pokrzywdzonymi umowy, ale na ogół nie było w nich podane oprocentowanie pożyczki, a jedynie kwota. Często zawierała już odsetki dla „bankiera". I tak np. ktoś pożyczał 2 tys. zł, a musiał oddać już 3 tys. Pożyczał różne sumy – od kilkuset złotych do kilkuset tysięcy – i dbał, by kredytobiorca zwrócił na czas pożyczkę wraz z odsetkami.
Jeden z jego klientów z Garwolina pożyczył 200 tys. zł. Nie był w stanie oddać pieniędzy, dlatego lichwiarz przemocą zmusił go do podpisania trzech fikcyjnych umów pożyczek na łączną kwotę 720 tys. zł, których zabezpieczeniem były hipoteki nieruchomości dłużnika. Potem zmusił mężczyznę do zawarcia umowy sprzedaży pól i lasów o wartości 578 tys. zł. Sprzedający miał za nie dostać tylko 50 tys. zł. Ostatecznie nie otrzymał nawet tej kwoty.