Ofiary okrutnego lichwiarza

Przez lata mieszkaniec Mazowsza udzielał pożyczek na wysoki procent. Klienci stracili majątki.

Aktualizacja: 03.11.2012 14:07 Publikacja: 03.11.2012 12:00

Ofiary okrutnego lichwiarza

Foto: Fotorzepa, AW Andrzej Wiktor

Położony na południowy wschód od Warszawy Żelechów jest uroczym mazowieckim miasteczkiem z niespełna 5 tys. mieszkańców. Słynie z zabytków: pałacu ufundowanego przez Jerzego Lubomirskiego, ratusza, kościoła.

To w tej miejscowości od lat mieszkał Tadeusz S., oficjalnie rencista, który znalazł sposób na zarabianie dużych pieniędzy.

Jest on współwłaścicielem domu, kilku działek, trzech samochodów. Posiada także akcje kilku firm.

Na czym się dorobił? To wyjaśni sąd. Prokuratura w Siedlcach podejrzewa, że S. zbił majątek na udzielaniu lichwiarskich pożyczek.

Niemal każdy mógł u niego zaciągnąć dług, ale procent, jaki klient musiał spłacić, był niezwykle wysoki – miesięcznie nawet 20 procent. Kto nie spłacał, tracił majątek – działki, auta, a nawet las.

Według prokuratury Tadeusz S. tym biznesem zajmował się co najmniej 12 lat, od 2000 roku.

Bezwzględny egzekutor

Mężczyzna doskonale wiedział, jak odzyskać pieniądze, których nie chcieli zwracać dłużnicy. Jak ustaliła prokuratura w Siedlcach w 2001 roku, w Nowym Kęblowie pod Garwolinem Tadeusz S. pobił dłużnika i zmusił go do przekazania mu 1,5-hektarowej działki. Innemu, któremu pożyczył 10 tys. zł, kazał zwrócić 20 tys. zł  i samochód wart 10,7 tys. zł. Z kolei pewnemu małżeństwu zagroził pobiciem, jeśli nie odda 1,5 tys. zł.

Groził wierzycielom nie tylko pobiciem, ale także spaleniem domu lub sklepu, a także porwaniem dziecka. Jednemu z dłużników groził z kolei, że uprowadzi i zmusi do prostytucji jego konkubinę. W innym przypadku dług odebrał w ten sposób, że wyciął fragment prywatnego lasu wierzyciela, a następnie sprzedał wycięte drzewa.

Jak ustaliła prokuratura, w okresie od 2006 roku do jesieni 2007 roku w Kłoczewie, by uzyskać zwrot wierzytelności w wysokości 10 tys. zł, zmusił dłużników do oddania działki rolnej o wartości 59 tys. zł, dwóch samochodów wartych 16 tys. zł, komputera. Jakby tego było mało, zmusił wierzyciela do tego, aby pracował przy budowie jego domu za połowę dniówki.

Tadeusz S. spisywał z pokrzywdzonymi umowy, ale na ogół nie było w nich podane oprocentowanie pożyczki, a jedynie kwota. Często zawierała już odsetki dla „bankiera". I tak np. ktoś pożyczał 2 tys. zł, a musiał oddać już 3 tys. Pożyczał różne sumy – od kilkuset złotych do kilkuset tysięcy – i dbał, by kredytobiorca zwrócił na czas pożyczkę wraz z odsetkami.

Jeden z jego klientów z Garwolina pożyczył 200 tys. zł. Nie był w stanie oddać pieniędzy, dlatego lichwiarz przemocą zmusił go do podpisania trzech fikcyjnych umów pożyczek na łączną kwotę 720 tys. zł, których zabezpieczeniem były hipoteki nieruchomości dłużnika. Potem zmusił mężczyznę do zawarcia umowy sprzedaży pól i lasów o wartości 578 tys. zł. Sprzedający miał za nie dostać tylko 50 tys. zł. Ostatecznie nie otrzymał nawet tej kwoty.

Inny z klientów spod Garwolina, który zadłużył się na 25 tys. zł, musiał przepisać na Tadeusza S. trzy działki rolne o wartości blisko 200 tys. oraz ciągnik rolniczy.

Zastraszani przez lata

– To tylko pokazuje, jak ci ludzie musieli być zastraszani, że godzili się na oddawanie za bezcen rodzinnego majątku – mówi jeden ze śledczych.

Fenomen jego ,,popularności" jako pożyczkodawcy najlepiej wyjaśniają zeznania  jednej z pokrzywdzonych. – W  Żelechowie wszyscy wiedzieli, że S. udziela pożyczek, i wszyscy wiedzieli, że jak się nie zapłaci na czas, to może komuś stać się krzywda – opowiada Krystyna Gołąbek, rzecznik siedleckiej Prokuratury Okręgowej, która prowadziła śledztwo w sprawie S.

Zdarzało się, że do dłużnika Tadeusz S. przyjeżdżał ze „swoimi" ludźmi.

Grupa miała wzbudzić strach u pożyczkobiorcy. Mimo drastycznych metod stosowanych przez Tadeusza S. jego klienci nie skarżyli się policji. – Bali się – mówi jeden ze śledczych.

Dlaczego ciągle szli po pożyczkę? – Większość z nich nie posiadała zdolności kredytowej. Poza tym wybierali go zamiast banku, bo oferował pieniądze od ręki – tłumaczy prokurator.

Dopiero po 12 latach działalności lichwiarza przerwana  została zmowa milczenia. Siostra jednego z dłużników nie mogła się zgodzić na to, że brat stracił działkę za to, że nie spłacił pożyczki. Nieruchomość została przepisana notarialnie. Kobieta zawiadomiła policję.

– W tym konkretnym przypadku nie dopatrzyliśmy się przestępstwa, bo pokrzywdzeni zgodzili się na taki zapis w umowie i nikt ich do tego nie zmuszał – tłumaczy prokurator Gołąbek. Jednak po tym pierwszym zawiadomieniu policja zrobiła przeszukanie w domu Tadeusza S. Funkcjonariusze znaleźli tam archiwum lichwiarza, a w nim kilkadziesiąt umów pożyczek. Przesłuchano wszystkich kredytobiorców. I to, co śledczy od nich usłyszeli, zszokowało ich.

– Aż 44 klientów Tadeusza S. było przez niego zastraszanych, a zdarzało się, że i bitych – mówi prokurator. Tadeusz S. został zatrzymany i aresztowany.

Śledczy postawili mu aż 40 zarzutów karnych związanych z wymuszeniami.

– Tadeusz S. nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Nie złożył też żadnych wyjaśnień w tej sprawie – mówi prokurator Krystyna Gołąbek. Dodaje też, że prokuratorzy przesłuchali kilkudziesięciu świadków, którzy brali pożyczkę u Tadeusza S., ale nie czuli się przez niego pokrzywdzeni.

Tadeusz S. wciąż siedzi w areszcie. Grozi mu do dziesięciu lat więzienia.

Tylko bank jest na bank

Jak mówi Halina Kochalska, analityk z Open Finance, wielu ludzi decyduje się na pożyczki w parabankach czy od osób prywatnych, bo boją się pójść po kredyt do banku. – Część z nich obawia się, że  nie dostanie tam wsparcia, bo nie ma odpowiednich dochodów, i nawet tego nie sprawdza – uważa Halina Kochalska. Jej zdaniem część tych obaw jest bezpodstawna, bo wiele osób niedoszacowuje swoich możliwości finansowych i błędnie obawia się, że nie są partnerem dla banku.

Zauważa też, że lepiej jest skorzystać z renomowanej instytucji, jaką jest bank, a nie narażać się na sytuacje jak klienci lichwiarza z Żelechowa. Podkreśla, że bank ma przewagę nad innymi pożyczkodawcami, bo jeśli nie trzyma się on procedur, to można się na niego poskarżyć do nadzoru finansowego.

– Wiele osób, decydując się na parabank czy prywatną pożyczkę, kieruje się opiniami, jakie kredytodawcy wystawiły inne osoby – mówi Halina Kochalska. I dodaje, że to, iż ktoś jest zadowolony, nie znaczy, że każdy następny też będzie.

Położony na południowy wschód od Warszawy Żelechów jest uroczym mazowieckim miasteczkiem z niespełna 5 tys. mieszkańców. Słynie z zabytków: pałacu ufundowanego przez Jerzego Lubomirskiego, ratusza, kościoła.

To w tej miejscowości od lat mieszkał Tadeusz S., oficjalnie rencista, który znalazł sposób na zarabianie dużych pieniędzy.

Pozostało 95% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej