Śledczy z Pragi Północ mają już opinię biegłych z zakresu pożarnictwa. - Nie ma dowodu na to, że przyczyną pożaru było podpalenie – mówi Artur Oniszczuk, wiceszef prokuratury na Pradze Północ. Przypomina, że pod koniec stycznia spłonął niemal cały budynek przy ul. Inżynierskiej. Zostały tylko ściany nośne. – Ściany działowe i stropy się zawaliły, to utrudniało biegłemu ustalenie przyczyny, ale z drugiej strony czas i miejsce pożaru (ogień pojawił się między I a II piętrem, ok. 40 minut po opuszczeniu kamienicy przez ostatniego pracownika – red.) wskazują, że najbardziej prawdopodobną przyczyną pożaru było spięcie lub uszkodzenie instalacji elektrycznej – mówi prok. Oniszczuk. Dodaje, że ta ekspertyza oraz inne czynności, które przeprowadzono w tej sprawie nie pozwalają na uprawdopodobnienie tezy, by ktoś się przyczynił do tego pożaru – mówi prokurator. Z tego też powodu prowadzący śledztwo w sprawie pożaru je umorzą. Decyzja w tej sprawie zapadnie w ciągu kilku najbliższych dni.

Kamienica, w której mieścił się znany klub, znajdował się również Teatr Remus oraz pracownie artystów m.in. Nicolasa Grospierra i Karola Radziszewskiego. Ogień pochłonął także ich prace. W akcji gaśniczej uczestniczyło 14 zastępów straży pożarnej. Płomienie, które nad ranem zajęły cały budynek, udało się opanować po kilku godzinach akcji, a dogaszanie trwało jeszcze o godz. 19.

Miłośnicy klubu liczą, że uda się odbudować to miejsce. – Trudno powiedzieć, czy zostaniemy w tym samym miejscu. Wszystko zależy od stanu budynku. Jednak z całą pewnością „Sen Pszczoły" nie przestanie istnieć – zapewniał nas zaraz po pożarze. menedżer klubu Bartosz Mindewicz. Dziś na stronie internetowej klubu można przeczytać, że wciąż szuka „swojego ula". Do czasu znalezienia nowego miejsca korzysta on z gościnności Fabryki Wódek „Konser".