Teresa i Jan Stakunowie z Mazur zaciągnęli kredyt na modernizację gospodarstwa. Kryzys na rynku mleczarskim spowodował jednak, że nie byli w stanie spłacić wszystkich należności. Sprawa trafiła do komornika.
Egzekucją zajął się Sz., który niemal natychmiast chciał skonfiskować dwa należące do rolników ciągniki. Stakunom udało się go jednak przekonać, by zostawił maszyny i pozwolił im na spłatę długu. W dwa dni zwrócili ?16 tys. zł. Do spłaty pozostało jeszcze 9 tys. Sz. nie zgodził się na dalsze ustępstwa i postanowił zlicytować wart 98 tys. zł ciągnik. Cenę wywoławczą ustalił na 12 tys. zł. Nabywca zapłacił ostatecznie 15 tys. zł.
Teresa Stakun zawiadomiła o sprawie prokuraturę, zarzucając komornikowi zaniżenie wyceny maszyny. Śledczy odkryli dalsze nieprawidłowości, m.in. liczne kontakty komornika z kupującym. Z billingów wynika, że rozmawiali ponad 60 razy, z czego cztery w dniu licytacji.
Prowadzący firmę oponiarską w Nidzicy Wiktor Chruściel także nie był w stanie spłacić kredytu. Zdaniem przedsiębiorcy licytacje, które przeprowadzał Sz., przypominały zwykły rabunek. Z terenu firmy na lawetach wywieziono około 16 tys. opon. Połowa z nich zniknęła, nie występują w żadnych protokołach. Te, które znalazły się w ewidencji, były sprzedawane po kilkakrotnie zaniżonych cenach. – W pierwszej sprzedaży po 3,14 zł, a w drugiej po 44 gr za sztukę – mówi Chruściel.
Podobnie wyglądały licytacje znajdujących się na terenie firmy samochodów, z których część nawet nie należała do przedsiębiorcy, tylko do jego klientów. – Niektóre z nich nie były nawet wciągane na lawetę, tylko chwytane ładowaczem za dach, miażdżone i niszczone. Wymagały tylko drobnych napraw, w jednym np. trzeba było wymienić zderzaki – opowiada. Jedno z najdrożej zlicytowanych aut, opel zafira, zostało sprzedane za 148 zł. – Łącznie Sz. uzyskał ok. 114 tys. zł, a według mojego skromnego szacunku powinien otrzymać ponad 3 mln zł – dodaje Chruściel.