Opada kurz i bohaterowie tego skandalu powoli odnajdują się w rzeczywistości. Najsłynniejszy biznesmen ostatnich tygodni Marek Falenta podejrzewany o podsłuchiwanie kolegów po fachu i polityków zwierzył się „Rzeczpospolitej", że postanowił zostać emerytem. Jak twierdzi stracił motywację do pracy po aferze podsłuchowej i teraz „zamiast budować firmy i dawać pracę wielu tysiącom ludzi" poświęci się swojej rodzinie. Biznesmen może sobie na to pozwolić, bo należy do pierwszej setki najbogatszych Polaków. A jeszcze zamierza sądzić się ze skarbem państwa za straty poniesione w biznesie bo uważa, że w wyniku afery podsłuchowej spadły notowania firm w których ma udziały. I liczy na uzyskanie około 40 mln zł.
Platforma Obywatelska zaczęła odrabiać straty w sondażach
spowodowane treściami rozmów prowadzonych przez ministrów rządu Donalda Tuska, o czym również możemy przeczytać w „Rzeczpospolitej". Na razie jej notowania wzrosły o 1 punkt procentowy ale zawsze jest to ruch w górę a nie w dół.
Odprysk afery taśmowej komentuje w „Rzeczpospolitej" Marek Domagalski w komentarzu „Mecenasa Giertycha strachy na lachy" kpiąc z zapowiedzi byłego wicepremiera, że będzie pozywał o naruszenie dóbr osobistych każde medium, które przytoczy opublikowane we „Wprost" fragmenty jego rozmowy z Piotrem Nisztorem sprzed trzech lat. Domaglski zarzuca Romanowi Giertychowi, że chce objąć swoistą cenzurą kłopotliwe nagranie, swoją publiczną rolę a także prawo społeczeństwa do informacji. I radzi mu, żeby wziął sobie adwokata, bo we własnej sprawie trudno zachować umiar i profesjonalizm.
I to jest właściwie wszystko co jeszcze można przeczytać o aferze podsłuchowej. „Dziennik Gazeta Prawa" skupia się już na codziennych problemach Polaków. W tekście „NFZ szuka milionów dla pacjentów" informuje m.in., że Polacy, którzy leczyli się za granicą, w sądach odzyskują pieniądze od NFZ. I będą mogli to robić dopóty, dopóki nie będzie przepisów regulujących jaki typ leczenia w innych krajach UE jest refundowany przez polskiego ubezpieczyciela. Po przyjęciu takich regulacji turystyka medyczna zostanie prawdopodobnie mocno ograniczona. Chorzy, którzy leczyli się za granicą domagają się od NFZ łącznie 1.3 mln zł.