Eliza Olczyk: Samorządowy poligon doświadczalny

Przygotowania do wyborów samorządowych ruszyły pełną parą.

Publikacja: 27.08.2014 02:00

Na początek września konwencje samorządowe zaplanowały już SLD i PSL. Bo wybory to walka nie tylko o mandaty, ale też czasami o być albo nie być w polityce.

Władza w samorządach daje oparcie lokalnym strukturom partii, a to pozwala przetrwać formacji czas w opozycji. Poza tym w wyborach samorządowych do zrealizowania są też inne cele. Wszystkie partie traktują jesienne wybory jak poligon doświadczalny przed wyborami do Sejmu w 2015 r.

PO i PiS będą walczyły o prymat na scenie politycznej. W sondażach należy on do PiS, ale przewaga tej partii nad PO ostatnio zmalała. Od 2007 r. partii Jarosława Kaczyńskiego nie udało się wygrać żadnych wyborów. Ewentualna wygrana byłaby więc dla PiS przełomowa i wlałaby wiarę w serca działaczy, że partia po latach w opozycji powróci do władzy.

Dla PO zmaganie samorządowe też ma charakter symboliczny, ale i praktyczny. Jeżeli partia po raz kolejny uzyska choćby minimalną przewagę nad PiS, to będzie się mogła chwalić, że ciągle jest zdolna do wygrywania z tą partią. A ma to niebagatelne znaczenie, bo nawet przy wygranej Platformy prawdopodobieństwo utrzymania obecnego stanu posiadania w samorządach jest niewielkie. Nominalna wygrana z PiS pozwoliłaby co najwyżej ograniczyć straty i utrzymać w ryzach partię, nawet gdyby część działaczy straciła posady, bo jednak byłaby nadzieja na utrzymanie rządów w kraju.

Kazimierz Kik z Uniwersytetu w Kielcach uważa, że PO może stracić władzę nawet w połowie sejmików wojewódzkich, a to oznaczałoby rozkład partii i przegraną w wyborach parlamentarnych. – Zupełnie inaczej jest z PiS, które ma ten komfort, że nie ma teraz nic do stracenia – zaznacza Kik.

Dla PSL wybory samorządowe to być albo nie być na scenie politycznej. Utrata wpływów na poziomie lokalnym oznaczałaby wypadnięcie z polityki krajowej. Bo ludowcom od lat sprawdza się model pozyskiwania głosów polegający na wystawianiu w wyborach parlamentarnych lokalnych liderów, którzy w ten sposób ciułają głosy na listach. Pozwala to partii na przekroczenie progu wyborczego i odgrywanie roli języczka u wagi przy każdym nowo tworzącym się rządzie. To dlatego PSL tak alergicznie reaguje na PiS, które powoli wypiera Stronnictwo z jego tradycyjnych elektoratów: wiejskiego i małomiasteczkowego.

Krzysztof Kosiński, rzecznik PSL, zapewnia „Rz", że partię cieszy pomysł PiS, by w wyborach samorządowych atakowało PO aferą taśmową. – Dla nas to idealna sytuacja, bo ludzi taśmy nie interesują, tylko bieżące problemy, a my zamierzamy się skupić na tym, co trzeba zrobić w naszych małych ojczyznach.

Ale według Kika to robienie dobrej miny do złej gry, bo ludowcy nie mają szans na utrzymanie stanu posiadania, szczególnie w sejmikach samorządowych, gdzie będą dzielone pieniądze unijne z nowego budżetu.

SLD, który po słabym wyniku w eurowyborach był w minorowych nastrojach, ostatnio odzyskał animusz. Sondaże pokazały bowiem, że poparcie dla lewicy może rosnąć. A więc proces zjednoczenia wokół SLD ruszył z miejsca, choć negocjacje nie są łatwe. Sojusz nie jest potęgą samorządową jak PSL, ale mimo to ma 5300 radnych i 22 prezydentów miast. Dlatego ma sporo do stracenia. Mniejsze podmioty lewicowe wykorzystują ten fakt do wynegocjowania dla siebie jak najlepszych warunków porozumienia.

SLD zamierza też wykorzystać kampanię samorządową do wylansowania pokolenia 30-letnich polityków, o których nikt już nie powie, że są postkomunistami, a którzy mogliby za rok powalczyć o mandaty poselskie. Gdyby to się udało, to SLD mógłby odkleić od siebie etykietę partii postkomunistycznej, co jest mu niezbędne do pozyskiwania nowych wyborców. – Słaby wynik w wyborach samorządowych może zniweczyć ten proces transformacji z formacji postkomunistycznej w socjaldemokratyczną, bo jedyny lider, który jest w stanie scalać partię w takim okresie, czyli Leszek Miller, może nie przetrwać drugiej porażki wyborczej – mówi Kik.

Przyzwoity wynik wyborczy zaowocowałby zdaniem politologa ostateczną marginalizacją Janusza Palikota, co byłoby kolejnym zyskiem dla SLD.

Kielecki politolog uważa też, że gwiazda ostatnich wyborów europejskich, czyli Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego, nie ma nic do zyskania ani do stracenia w wyborach samorządowych. – Nie odniosą w nich sukcesu, bo nie mają struktur, pieniędzy ani rozpoznawalnych ludzi na szczeblu lokalnym, ale nie będzie to miało żadnego znaczenia dla ich dalszego funkcjonowania na scenie politycznej – uważa Kik.

Na początek września konwencje samorządowe zaplanowały już SLD i PSL. Bo wybory to walka nie tylko o mandaty, ale też czasami o być albo nie być w polityce.

Władza w samorządach daje oparcie lokalnym strukturom partii, a to pozwala przetrwać formacji czas w opozycji. Poza tym w wyborach samorządowych do zrealizowania są też inne cele. Wszystkie partie traktują jesienne wybory jak poligon doświadczalny przed wyborami do Sejmu w 2015 r.

Pozostało 90% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej