Jak donosi dziennik, rozgrywka o czołowe stanowiska w Unii wchodzi w decydującą fazę, a w wyścigu o szefostwo Rady Europejskiej zostały tylko Dania i Polska. Faworytem ma być polski premier, który cieszy się poparciem Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii oraz krajów naszego regionu. Na jego niekorzyść przemawiają jednak jego kompetencje językowe: "FT" zauważa, że Tusk nie mówi płynnie ani po angielsku, ani po francusku, w przeciwieństwie do duńskiej premier, która świetnie opanowała oba te języki.
Problem ten ustępuje jednak przed kalkulacjami politycznymi. Bardzo prawdopodobnym bowiem wydaje się wybór Włoszki Federiki Mogherini na stanowiska szefa dyplomacji UE. A ponieważ tak jak Thorning-Schmidt jest ona reprezentantką frakcji socjalistów, szanse na obsadzenie dwóch czołowych stanowisk w UE przez lewicę są bardzo małe.
Jak dodają autorzy artykułu, wybór Tuska, widzianego w Europie jako jeden z "jastrzębi" byłby mocnym sygnałem dla Moskwy, a przy okazji zrównoważyłby w tej kwestii przyjazne Rosji poglądy Mogherini.
Gazeta notuje co prawda, że Tusk wielokrotnie zaprzeczał, by był zainteresowany byciem "twarzą Unii", lecz twierdzi, że jest on pod coraz większą presją Niemiec, by zaakceptować propozycję.
W razie jednak gdyby się to nie udało, "rezerwowym" kandydatem ma być były premier Finlandii Jyrki Katainen. Ma za nim przemawiać przede wszystkim to, że tak jak Tusk jest przedstawicielem centroprawicy i reprezentuje kraj sąsiadujący z Rosją.