Wizyta miała miejsce w kwietniu, ale jej szczegóły wyszły na jaw pod koniec sierpnia, podczas posiedzenia Sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Było poświęcone promocji Polski za granicą, ale dyskusja nieoczekiwanie zeszła na temat epidemii eboli, która w Afryce Zachodniej pochłonęła już 2,1 tys. ofiar.
– Pojechałam do Senegalu i Ghany, jak był wirus Ebola... ale było to dawno, jakieś parę miesięcy temu, jak wirus się zaczął – powiedziała znienacka posłom wiceszefowa MSZ Katarzyna Kacperczyk i od razu dodała, że nie podjęła środków ostrożności. – Rzeczywiście zostałam uprzedzona, że trzeba zachować ostrożność sanitarną. Kupiłam sobie z 50 pojemników z odkażaczem. Usłyszałam, że najlepiej unikać uścisków dłoni, bo także w ten sposób można się zarazić. Gdy wysiadłam na lotnisku, to powiem szczerze, że milion osób nagle uścisnęło mi dłonie, więc pomyślałam, że już nie ma co wykorzystywać tych 50 buteleczek... – opowiadała.
Co wiceminister robiła w tym regionie świata? W odpowiedzi na pytania z „Rz" MSZ pisze, że celem „misji gospodarczej" był wzrost polskiego eksportu do Afryki. Oprócz Kacperczyk w delegacji byli „przedstawiciele blisko 40 polskich spółek zainteresowanych nawiązaniem nowych kontaktów handlowych z partnerami afrykańskimi".
„Żaden z uczestników misji po powrocie do kraju nie zgłaszał MSZ problemów zdrowotnych, które mogłyby być związane z pobytem" – podkreśla resort. Dodaje, że „w czasie wizyty Senegal i Ghana nie były krajami objętymi epidemią eboli, jak również ostrzeżeniami WHO dot. ryzyka wybuchu epidemii".
Rzeczywiście, w Senegalu pierwszy przypadek eboli odnotowano w sierpniu. Jednak śledząc doniesienia światowych mediów, można się przekonać, że już w marcu panowała tam napięta sytuacja. Władze kraju zdecydowały się zamknąć granice w obawie przed rozprzestrzenianiem się epidemii z sąsiedniej Gwinei. Podczas wizyty delegacji media pisały też o pierwszym przypadku eboli w Ghanie, którego nie potwierdziły jednak badania laboratoryjne.