Okazuje się jednak, że zdanie Państwowej Komisji Wyborczej rozmija się ze społecznym odczuciem. Z przeprowadzonego na zlecenie „Rzeczpospolitej" sondażu IBRiS wynika, że niemal trzy czwarte ankietowanych (72 proc.) uważa, że za zamieszanie z liczeniem głosów odpowiada PKW. Rząd czy prezydenta odpowiedzialnością obarcza odpowiednio 9 i 7 proc., 6 proc. wskazuje na Sejm.
Na drugim miejscu po PKW winę – zdaniem Polaków – ponosi całe państwo (15 proc. wskazań). Wiele wskazuje zatem na to, że według większości ankietowanych winni są nie politycy, lecz sami członkowie PKW, ewentualnie polska bylejakość i częsty u nas bałagan.
To zła wiadomość dla PiS. W ubiegłym tygodniu publikowaliśmy wyniki badania, z którego wynikało, że większość Polaków – niemal 60 proc. ankietowanych – uważa te wybory za uczciwe. Przeciwnego zdania było 29 proc. badanych. Sprawa wyborczego fałszerstwa nie stanie się więc źródłem politycznego paliwa. Polacy sprawę uznają bowiem za mało polityczną. PKW to grupka sędziów, która w dodatku sama w większości podała się do dymisji. Skoro główny winny sam się ukarał dymisją, trudno będzie wzbudzić w związku z wyborami jakieś gorętsze uczucia. W sensie politycznym sprawa nie będzie dłużej nośna – trudno będzie przekonać wyborców, że za wszystkim stoją prezydent, PO lub PSL.
Dlatego PiS ze sprawą fałszerstw wyborczych będzie miał jeszcze więcej kłopotów niż pożytku. Sprzeciw wobec fałszerstw stał się bowiem głównym przekazem po wyborach samorządowych, co tej partii szkodzi. PiS po raz pierwszy od 2005 r. przegonił PO w liczbie głosów w wyborach ogólnopolskich (do sejmików), choć nie przejął władzy w województwach. Po drugie, jak zauważył Andrzej Stankiewicz, PiS wprowadził do drugiej tury we wszystkich najważniejszych miastach swych kandydatów, czego nie udało mu się zrobić wcześniej. I choć przegrał, zanotował tam wzrost liczby głosów. Wzrosła też liczba prezydenckich miast, którymi będzie rządziła partia Jarosława Kaczyńskiego. Zamiast jednak się chwalić sukcesem, politycy PiS mówią głównie o fałszerstwach i skandalu z liczeniem głosów.
Wiedzie to partię w ślepą uliczkę. Może budzić emocje wśród lojalnego elektoratu PiS, natomiast nie pozwoli chyba na dłuższą metę pozyskiwać nowych wyborców. Tym bardziej że, jak piszemy w „Rzeczpospolitej", PiS nie złożył zbyt dużo pro- testów wyborczych. Wszelkie niejasności i wątpliwości zwią- zane z głosowaniem trzeba wyjaśnić. Ale skoro PiS o fał- szerstwach mówił, powinien dziś tej tezy dowieść.