Zagrożony pakiet kolejkowy. Arłukowicz atakuje lekarzy

Na dwa dni przed wprowadzeniem sztandarowej reformy, 40 proc. lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej odmawia podpisania umów – przyznał minister Bartosz Arłukowicz.

Aktualizacja: 29.12.2014 20:01 Publikacja: 29.12.2014 18:46

Zagrożony pakiet kolejkowy. Arłukowicz atakuje lekarzy

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

Fiaskiem zakończyła się kolejna tura rozmów między kierownictwem Ministerstwa Zdrowia a lekarzami rodzinnymi z Porozumienia Zielonogórskiego. Wieczorem w poniedziałek, minister zdrowia Bartosz Arłukowicz przyznał, że od 1 stycznia zamkniętych może być 40 proc. gabinetów podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). I wyjaśnił, że nie da lekarzom dodatkowego miliarda złotych. Protestującym zarzucił szantaż i granie bezpieczeństwem pacjentów.

A to właśnie na medykach z POZ – lekarzach rodzinnych, internistach i pediatrach – opiera się misterna konstrukcja pakietu kolejkowego, który od stycznia ma zlikwidować kolejki w leczeniu nowotworów. To bowiem lekarz pierwszego kontaktu wychwytywać ma chorobę we wczesnym stadium i zakładając pacjentowi zieloną kartę diagnostyki i leczenia onkologicznego, otwierać mu drogę do badań i wizyt poza kolejką.

– Problem w tym, że resort chciał przeprowadzić te zmiany naszym kosztem. Dokładając nam obowiązków, m.in. w postaci zlecania nowych, drogich badań, i nie precyzując, kto miałby za nie zapłacić w przypadku niepotwierdzenia się diagnozy, naraża nas na potencjalne bankructwo – wyjaśnia dr Michał Sutkowski z Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce, uczestnik negocjacji.

Ministerstwo przekonuje, że jego propozycje są wyjątkowo korzystne dla medyków. Podstawowa tzw. stawka kapitacyjna, jaką lekarz POZ otrzymuje za każdego zapisanego do niego pacjenta wzrosnąć ma o 40 zł – z obecnych 96 d0 co najmniej 136 zł.

Lekarze argumentują jednak, że w tych dodatkowych 40 zł na rok zmieścić mają się badania warte kilkaset, a nawet kilka tysięcy zł. W przychodniach, które mają zacząć protest, nie podpisując nowych umów z NFZ, pracuje 32 proc. lekarzy POZ. Resort i medycy, zwani w ministerstwie „zielonogórcami", prowadzą rozmowy od połowy października.

– Nie dojdą do porozumienia, bo przedmiot ich sporu jest nieostry – uważa dr Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. – Nie wiadomo bowiem, ile kosztuje praca lekarza pierwszego kontaktu, bo system opłaca go ryczałtowo. A resort każdy wniosek o zwiększenie stawki kapitacyjnej traktuje jak nienależną podwyżkę zarobków lekarzy POZ. Medycy chcą większych pieniędzy na dodatkowe badania, które też nie są jasno wycenione, a nie na swoje pensje – tłumaczy Bukiel.

Arłukowicz nie zraża się oporem lekarzy. Wieczorem, po fiasku negocjacji ogłosił, że wprowadzi „plan B". – Oznacza to m.in., że pacjenci, którzy mają utrudniony dostęp do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej mają się zgłaszać na izby przyjęć i szpitalne oddziały ratunkowe – wyjaśnił.

– To recepta na katastrofę, a ściślej najwyżej tygodniową wojnę nerwów, w efekcie której albo premier Kopacz zdymisjonuje Arłukowicza, albo lekarze ugną się pod naciskiem opinii publicznej. To bardzo możliwe, bo minister chce przeprowadzić niemożliwe zmiany ich rękami, przerzucając na nich winę za ograniczenia systemu – uważa szef OZZL.

Arłukowicz zagroził protestującym lekarzom, że nie będą mogli liczyć na jakiekolwiek pieniądze z NFZ. I pacjentom przypomniał, że mogą trzykrotnie bezpłatnie zmienić lekarza POZ.

Fiaskiem zakończyła się kolejna tura rozmów między kierownictwem Ministerstwa Zdrowia a lekarzami rodzinnymi z Porozumienia Zielonogórskiego. Wieczorem w poniedziałek, minister zdrowia Bartosz Arłukowicz przyznał, że od 1 stycznia zamkniętych może być 40 proc. gabinetów podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). I wyjaśnił, że nie da lekarzom dodatkowego miliarda złotych. Protestującym zarzucił szantaż i granie bezpieczeństwem pacjentów.

A to właśnie na medykach z POZ – lekarzach rodzinnych, internistach i pediatrach – opiera się misterna konstrukcja pakietu kolejkowego, który od stycznia ma zlikwidować kolejki w leczeniu nowotworów. To bowiem lekarz pierwszego kontaktu wychwytywać ma chorobę we wczesnym stadium i zakładając pacjentowi zieloną kartę diagnostyki i leczenia onkologicznego, otwierać mu drogę do badań i wizyt poza kolejką.

Kraj
Franciszek zdecydował co dalej z abp. Markiem Jędraszewskim
Kraj
Leszek Miller: Sprawa Romanowskiego? Mogło dojść do prawniczego sabotażu
Kraj
Lawina wniosków o uchylenie immunitetów posłów PiS. W tle miesięcznice i sporny wieniec
Kraj
Pięć osób w szpitalu. W Lublinie autobus wjechał w przystanek
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Kraj
Joanna Ćwiek-Świdecka: Prezydent deklaruje weto w sprawie aborcji, koalicja szuka planu B