We Włocławku (woj. kujawsko-pomorskie) policjanci zatrzymali 13 osób zamieszanych w oszustwa - w tym Ireneusza D., mieszkającego na Wyspach, który wpadł kiedy akurat przyjechał do kraju.
- Mężczyzna usłyszał zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej oraz licznych oszustw na szkodę kilku banków. Decyzją sądu został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące – mówi „Rzeczpospolitej" – Krzysztof Baranowski, naczelnik wydziału śledczego Prokuratury Okręgowej we Włocławku.
32-letni Ireneusz D., z zawodu murarz, to – według śledczych - jeden z organizatorów procederu. Od dłuższego czasu mieszka w Wielkiej Brytanii i tam – według oficjalnych dokumentów – prowadzi własną firmę budowlaną. W rzeczywistości, miał czerpać dochody z zupełnie innej działalności, polegającej na oszustwach bankowych.
Jak wyglądał mechanizm przestępstwa?
Najpierw, w kraju pośrednicy wyszukiwali podstawione osoby rekrutujące się między innymi z marginesu albo z grona bezrobotnych, i na ich nazwiska – za niewielką gratyfikacją – zakładali w polskich bankach konta. Żeby nie wzbudzać podejrzeń, na nowo założone rachunki były wpłacane od razu niewielkie kwoty. „Słup" będący właścicielem konta dostawał do niego kartę bankomatową i na tym jego rola się kończyła. Druga część nielegalnej już operacji odbywała się poza granicami kraju. I tak: karty bankomatowe były wywożone do Wielkiej Brytanii i tam dokonywano nimi transakcji bezgotówkowych, a konkretnie płacono nimi głównie za tankowane na stacjach paliwo. Problem w tym, że tak działo się w sytuacji kiedy na kontach nie było wystarczających środków.