Referendum: Do kogo przylgnie klęska

Tak niskiej frekwencji nie było w historii III RP. PO odcina się od decyzji Bronisława Komorowskiego.

Aktualizacja: 08.09.2015 06:47 Publikacja: 07.09.2015 19:57

Bronisław Komorowski

Bronisław Komorowski

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

– Referendum nie jest wiążące – ogłosił szef Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński, podając frekwencję i wyniki niedzielnego głosowania.

Jak poinformował, w referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych, finansowania partii i prawa podatkowego wzięło udział 2 mln 384 tys. osób, co stanowi 7,8 proc. ogółu uprawnionych.

Po 1989 r. w Polacy mogli wziąć udział w pięciu referendach i frekwencja tylko raz przekroczyła 50 proc. W 2003 r. w sprawie wejścia do Unii Europejskiej wypowiedziało się ponad 17,5 mln obywateli (58,9 proc. uprawnionych).

Niechlubny rekord

Miałka kampania przedreferendalna nie zapowiadała, by tym razem udało się wypełnić wymóg udziału w głosowaniu ponad połowy uprawnionych, ale ogłoszona przez PKW frekwencja nie tylko znacząco odbiega od danych historycznych, ale również od deklaracji w sondażach (według nich miała przekroczyć 30 proc.).

– Ustanowiliśmy niechlubny rekord – skomentował podczas ogłaszania wyników wiceszef PKW Wiesław Kozielewicz. – Okazało się, że to były najdroższe wybory w historii Polski. Każdy wyborca, który przyszedł i głosował, kosztował państwo polskie ponad 30 zł. Koszt referendum wyniósł 84 mln zł, a było ponad 2 mln głosujących – stwierdził, nazywając referendum jednym „z najdroższych sondaży przeprowadzonych w Europie".

PO: wina Kukiza

Zarzuty sędziów wyborczych można uznać za podsumowanie głosów, które przez cały poniedziałek dominowały w debacie publicznej. Mieli tego świadomość politycy PO, którzy w porannych programach publicystycznych nawet nie próbowali bronić decyzji byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego i senatorów Platformy o zorganizowaniu referendum. Zarówno rzecznik rządu Cezary Tomczyk, jak i rzeczniczka kampanii wyborczej PO Joanna Mucha przekonywali, że Komorowski zrobił ukłon w stronę Pawła Kukiza i że to jego postulaty nie zdobyły akceptacji.

Co innego politycy PO mówili jeszcze kilka tygodni temu. – Pytania zadane przez prezydenta Komorowskiego to dla Platformy coś, co można porównać do DNA. To najważniejsze sprawy, z którymi rozpoczynała się historia Platformy Obywatelskiej – zapewniała wtedy Mucha. Kukiz w poniedziałek nie pozostawał dłużny. – Komorowski, oddaj moje 100 milionów – parafrazował w Radiu Zet tytuł piosenki Kazika Staszewskiego. Przekonywał, że próbował zapobiec katastrofie referendum, ale nikt nie słuchał jego namów, by przesunąć głosowanie lub doprecyzować pytania. – Ja to nazywam raczej triumfem partiokracji – oceniał, dodając, że referendum dotknął hejt i było ono instrumentem „gierek partyjnych" między PO i PiS.

PiS się obronił

W PiS panuje jednak przekonanie, że ze sprawy udało się wyjść obronną ręką. Pomaga w tym chaos w samej PO. Jacek Protasiewicz zaatakował w TVN 24 prezydenta Andrzeja Dudę, który jego zdaniem mógł odwołać referendum. Tym samym zaprzeczył premier Ewie Kopacz, która niedawno podczas wizyty w Powidzu przekonywała, że nie da się odwołać referendum ani dopisać do niego pytań.

Partii Jarosława Kaczyńskiego udało się wybrnąć z niewygodnej dla niej sytuacji dzięki narzuceniu sporu o referendum w sprawie wieku emerytalnego, posyłania sześciolatków do szkół i prywatyzacji Lasów Państwowych, popartych 6 mln podpisów zebranych przez obywateli. Gdyby bowiem faktycznie potraktować nieudane niedzielne głosowanie jak sondaż na ogromnej próbie ankietowanych, to PiS broniłby straconych pozycji. 79 proc. głosujących opowiedziało się za JOW, a 83 proc. przeciw finansowaniu partii z budżetu, czyli dokładnie odwrotnie, niż postuluje główna siła opozycji.

Inaczej jest w przypadku proponowanych przez PiS kwestii. Zablokowanie w piątek nowego referendum przez senatorów PO pomogło opozycji narzucić nową wyborczą narrację zamykającą się w haśle: „Platforma Antyobywatelska". Partia Jarosława Kaczyńskiego wyprodukowała spot, w którym zestawia wypowiedzi obywateli na temat niedoszłych pytań referendalnych z hasłem premier Kopacz: „Słucham, rozumiem, pomagam".

Kandydatka PiS na premiera Beata Szydło mówiła zaś, że porażka referendum 6 września wynika z oderwania polityków PO od problemów obywateli.

Co mówi nam frekwencja

W 2003 r. w referendum akcesyjnym na terenach, na których dziś lepsze wyniki notują rządzący, frekwencja była nieco wyższa. Tym razem mapa frekwencji nie pokrywa się z mapą preferencji wyborczych, na której północny zachód zdominowany jest przez PO, a południowy wschód sympatyzuje z PiS.

Nieco więcej głosujących niż przeciętnie poszło do urn na Pomorzu i Dolnym Śląsku – matecznikach PO, oraz w bastionie PiS na Podkarpaciu, które plasowało się pod tym względem w czołówce w każdym z dotychczasowych referendów. Słabiej od średniej wyglądało bardziej propisowskie Świętokrzyskie oraz stojące za PO Lubuskie. Frekwencję podnosiły duże aglomeracje, dlatego lepiej od reszty kraju wypadły Śląsk i Mazowsze.

Gdyby frekwencja była mocniej powiązana z regionalnymi preferencjami politycznymi, klęska referendum byłaby z pewnością dzwonkiem alarmowym dla PO przed jesiennymi wyborami. Nie wygląda jednak, by uczestnicy referendum mocniej utożsamiali się z jednym obozem. Pozytywne wnioski może wyciągnąć też Kukiz. 1,8 mln głosów, które padły za JOW, daje podstawę, by myśleć o wprowadzeniu jesienią do Sejmu sporej reprezentacji.

Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej