Jesienne wybory parlamentarne to być albo nie być dla polityków SLD i Twojego Ruchu. Cztery lata temu zwalczające się wówczas partie osiągnęły w sumie ponad 18 proc. głosów i wprowadziły do Sejmu 67 posłów. Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że działające już wspólnie pod szyldem Zjednoczonej Lewicy formacje mogły o powtórzeniu tego wyniku jedynie marzyć. W ostatnich dniach apetyty koalicji jednak rosną, a jej działacze nie marzą tylko o wejściu do Sejmu, lecz wręcz rozważają szanse na wyprzedzenie Platformy.
Kampanijna ofensywa Zjednoczonej Lewicy trwa od początku października, gdy koalicja oficjalnie namaściła Barbarę Nowacką na swoją liderkę. To wtedy, po tygodniach marazmu, lewica wróciła do gry. Wcześniej nastąpiły personalne roszady w sztabie. Włodzimierza Czarzastego z Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Karola Jenego z Twojego Ruchu zastąpili odpowiednio Dariusz Joński i Michał Kabaciński.
– To oni przygotowali obecną strategię i konsekwentnie ją realizują. Zmiana była potrzebna, bo stara formuła nie przynosiła już żadnej korzyści. W sondażach staliśmy w miejscu – mówi nam jeden z polityków koalicji.
Rzeczywiście, nowa taktyka przynosi efekty. Już sama prezentacja Nowackiej przyciągnęła uwagę stacji informacyjnych, które jej przemówienie transmitowały w całości. Kandydatka lewicy, wykorzystując zwiększone zainteresowanie, od razu ruszyła w podróż autobusem po Polsce. Tym prostym i nieoryginalnym zabiegiem zapewniła sobie stałe miejsce w wieczornych serwisach i ustawiła się w niemal równej pozycji z rywalizującymi o władzę Ewą Kopacz i Beatą Szydło.
– Wystawienie Nowackiej spowodowało, że media mogą w końcu skupić się na jednej osobie i wszystkie tematy odnosić do niej – mówi nam sztabowiec lewicy. – Choć głosujemy na partię, to spór w Polsce sprowadza się głównie do personaliów – tłumaczy.