Choć analiza, jaką przeprowadził duński uczony, dotyczy ostatniego pół miliarda lat, „życiodajny" wpływ, jaki wywarło promieniowanie dobiegające do nas z kosmosu, musiał mieć miejsce już znacznie wcześniej, kiedy ok. 4 mld lat temu pojawiły się pierwsze żywe organizmy.
– Gdy prof. Svensmark rozpoczął badania nad skutkami promieniowania kosmicznego pozostałego po supernowych 16 lat temu, nie przypuszczał, że sięgnie tak głęboko w przeszłość i do tylu aspektów historii Ziemi. Połączenie astronomii i ewolucji jest zwieńczeniem tej pracy – powiedział prof. Eigil Friis-Christensen, dyrektor Wydziału Badań Kosmosu Politechniki Danii.
Kiedy najbardziej masywne gwiazdy wyczerpują dostępne paliwo, eksplodują jako supernowe. Są to potężne wybuchy, na krótko rozjaśniają niebo bardziej niż cała gromada „zwykłych" gwiazd. Pozostałością tych dramatycznych wydarzeń jest ogromna ilość naładowanych cząstek zwanych galaktycznymi promieniami kosmicznymi (GCR). Jeżeli supernowa wybucha wystarczająco blisko Układu Słonecznego, strumienie promieni mają bezpośredni wpływ na atmosferę Ziemi.
Badacz skoncentrował się na supernowych w naszej Galaktyce. Interesowały go sytuacje, kiedy Słońce przechodziło przez ramiona spiralne Drogi Mlecznej, napotykając nowo tworzące się gromady gwiazd. To tzw. gromady otwarte, które rozpraszają się wraz z upływem czasu, są w różnym wieku i rozmiarach. Wśród nich są takie – choć jest ich niewiele – które mają wystarczającą masę, aby eksplodować. Prof. Svensmark był w stanie wyłuskać z dostępnych danych te gwiazdy, które wybuchły w pobliżu Układu Słonecznego.