W lipcu satelita Swift odkrył nagłe rozbłyski promieniowania gamma o wielkiej sile. Naukowcy sądzili, że mają do czynienia z umierającą gwiazdą gdzieś w bardzo dalekiej galaktyce. Ale krótko po błyskach gamma pojawiły się błyski w świetle widzialnym. W ciągu trzech dni lipca satelita Swift zarejestrował ich ponad 40, a po 11 dniach urządzenia satelity odkryły rozbłyski w bliskiej podczerwieni dochodzące z tego samego źródła. Po czym zamarły.
W dwóch artykułach w dzisiejszym wydaniu magazynu „Nature” oddzielne zespoły analizują elektromagnetyczne własności źródła promieniowania, a naukowcy zastanawiają się nad fenomenem tego zjawiska.
– Natrafiliśmy na obiekt „zamrożony” przez dekady, który nagle się uaktywnił – powiedział Alberto J. Castro-Tirado z Instituto de Astrofisica de Andalucia w Granadzie. – To największa trudność w identyfikacji tego źródła, które najprawdopodobniej jest magnetarem w naszej Drodze Mlecznej. Wskazują na to nasze obserwacje (od promieni w częstotliwości radiowej do rentgenowskiej) i statystyczna analiza rozbłysków. Magnetary to młode gwiazdy neutronowe z niezwykle silnym polem magnetycznym. Prawdopodobne, że w naszej Galaktyce tworzą sporą populację, ale dotychczas znamy ich zaledwie około tuzina.
40 rozbłysków nieznanej gwiazdy w ciągu 11 dni zarejestrowały urządzenia satelity Swift
Głównym autorem drugiego artykułu w „Nature” jest Alexander Stefanescu z Uniwersytetu Maksa Plancka, a jednym z członków zespołu, którym kierował, jest A. Słowikowska pracująca w IESL Foundation for Research and Technology w Heraklione w Grecji oraz na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Według zespołu jest to magnetar, który rozbłyskuje w świetle widzialnym, a w tym samym czasie nie towarzyszy mu rozbłysk promieniowania gamma i rentgenowskiego. Naukowców zaskoczył też długi czas, w jakim rozbłyski były zarejestrowane.