To prawdopodobnie układ dwóch niezbyt masywnych gwiazd powiązanych siłami grawitacji. Obie były tzw. białymi karłami, zapadły się pod własnym ciężarem. Bardziej masywna z gwiazd tak długo „wyciągała” hel ze swojego towarzysza, aż doprowadziła do wybuchu termojądrowego. Analizę tego zjawiska przynosi dzisiejsze wydanie „Science”.
– To najszybciej wybuchająca supernowa, jaką zaobserwowano – powiedział Dovi Poznanski z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, autor publikacji. – Był od trzech do czterech razy krótszy niż wybuchy standardowych supernowych. Zazwyczaj obserwujemy je przez trzy – cztery miesiące. Tymczasem ten błysk trwał 20 dni.
Duża obecność helu przy braku tlenu w obserwowanym widmie i ślady wanadu nigdy wcześniej nieobserwowane w widmie supernowych świadczą o wybuchu helu. – Sądzimy, że jest to zupełnie nieznany dotąd rodzaj eksplozji – powiedział Alex Filippenko, profesor astrofizyki na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley.
Za pomocą niewielkiego teleskopu Katzman Automatic Imaging Telescope Filippenko zarejestrował wybuch w 2002 roku. Rozbłysk miał miejsce w galaktyce NGC 1821, w konstelacji Zająca. Badacz zakwalifikował wybuch jako standardowy, ale o wyjątkowo małej sile. Opis fenomenu trafił do archiwum.
W lipcu badacz przeglądał dane dotyczące wybuchu supernowych w związku z badaniami nad rozszerzaniem się wszechświata. Kiedy przyjrzał się widmu zarejestrowanemu przed zdarzeniem, zarejestrowanemu pod numerem SN2002bj, zrozumiał, że nie jest to standardowy wybuch supernowej.