O. Maciej Zięba: Dwutakty Jana Pawła II

Trudno dziś wyobrazić sobie skalę wyzwań, z którymi musiał się zmierzyć papież Polak. Odpowiedział na nie odrzuceniem czarno-białej wizji świata i poszukiwaniem możliwości dialogu.

Aktualizacja: 02.06.2019 13:02 Publikacja: 02.06.2019 00:01

Jan Paweł II posiadł dar zjawiania się w krytycznych momentach w różnych zakątkach świata, aby przep

Jan Paweł II posiadł dar zjawiania się w krytycznych momentach w różnych zakątkach świata, aby przeprowadzać społeczeństwa ku wolności. Taki wydźwięk miała już jego pierwsza pielgrzymka do Polski

Foto: SETBOUN/SIPA/EAST NEWS

To cud! To pierwsze pozytywne wydarzenie od czasu I wojny światowej i zmieni ono oblicze świata" – zawołał wyznający prawosławie Aleksander Sołżenicyn, laureat literackiej Nagrody Nobla i rosyjski dysydent na wieść o wyborze Karola Wojtyły na głowę Kościoła katolickiego.

Dla uświadomienia sobie, przed jakimi wyzwaniami stanął wybrany nieco ponad 40 lat temu polski papież, warto najpierw przypomnieć postać jego poprzednika Pawła VI, wrażliwego intelektualisty, wychowanego w subtelnej szkole myśli francuskiej i z dużym doświadczeniem dyplomatycznym. Pierwszy z tych motywów, ten „francuski" przejawiać się będzie w delikatnym, ale wyraźnym uleganiu duchowi czasu lat 60. i 70. Koncentrowano się wtedy na wyzwoleniu z politycznych, kulturowych i religijnych okowów przeszłości, niezachwianie wierząc w automatyczność – rozumianego na lewicową modłę – postępu ludzkości.

Drugi z nich, ten dyplomatyczny, wpływał na jego postrzeganie relacji między Kościołem a światem. Charakterologicznie Paweł VI był człowiekiem, który dostrzegając subtelności stojących przed nim wyzwań i widząc złożoność rzeczywistości, miał trudności z podejmowaniem decyzji. Między innymi z tego względu wiele problemów w Kościele pozostawało bez rozwiązania. Z ich kumulacją przyszło zmierzyć się kardynałowi z Krakowa.

Kuria nie rozumie

Parę dokumentów Soboru Watykańskiego II, zwłaszcza dekret Unitatis redintegratio (o ekumenizmie), deklaracja Dignitatis humanae (o wolności religijnej) i konstytucja Gaudium et spes (o Kościele w świecie współczesnym) powodowały silną i narastającą polaryzację w Kościele od zakończenia obrad soborowych w połowie lat 60. Z jednej strony, integryści przeżywali szok spowodowany nie tylko przemianami w liturgii, ale też pozytywną ewolucją w relacjach z innymi wyznaniami oraz religiami. Niektrzy z nich twierdzili nawet, że sobór był nielegalny.

Na przeciwległym biegunie pojawiła się cała gromada nie tylko teologów, ale i zaangażowanego laikatu, która uważała, że soborowa odnowa to dopiero początek właściwych reform. Grupa ta ulegała często – używając frazy francuskiego teologa Jacques'a Maritaina – grzechowi chronolatrii, czyli pośpiesznemu i powierzchownemu transformowaniu nauczania i liturgii Kościoła w duchu swego czasu. Uważano, że to dopiero początek zmian. Konsekwencją takiego myślenia był postulat kolejnych i zwołania następnego soboru.

Większość Kościołów lokalnych była więc w tym czasie silnie spolaryzowana, a zarazem podkreślała lokalną tożsamość. Jedność Kościoła została poddana trudnej próbie.

Zbigniew Brzeziński, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego amerykańskiego prezydenta Jimmiego Cartera, oceniał, że w czasie, kiedy Jan Paweł II został wybrany, „Kościół katolicki był w stanie rozkładu, rozpływał się. Po Soborze Watykańskim II zamieniał się w sposób bardzo pospieszny w koalicję poszczególnych Kościołów lokalnych, coraz bardziej różniących się od siebie".

Odpowiedzią Jana Pawła II na to wezwanie, głównym kierunkiem jego działań, było dążenie do unikającego obu skrajności urzeczywistniania postanowień soboru, na którym polski kardynał odegrał ważną rolę. Czynił to przez zwołanie licznych synodów, wydanie katechizmu uwzględniającego nauczanie soboru, wzmocnienie dialogu ekumenicznego i międzyreligijnego (był pierwszym papieżem, który pojawił się w synagodze i meczecie) czy historyczne spotkania przywódców wielu religii w Asyżu, a także „zszywanie" Kościoła w ramach 104 pielgrzymek po całym świecie.

Z jednej strony, nie wahał się przed decyzjami odebrania prawa nauczania w imieniu Kościoła (co oczywiście nie pozbawiało prawa nauczania i publikowania) skrajnie liberalnym czy najbardziej radykalnym, marksizującym teologom wyzwolenia. A z drugiej strony potwierdził ekskomunikę, którą zaciągnęli skrajni tradycjonaliści skupieni wokół abp. Lefebvre'a.

Ukrytym, lecz poważnym problemem był też wewnętrzny opór w kurii rzymskiej. W ustabilizowanym od wielu generacji i silnie zitalianizowanym kurialnym świecie papież Polak był człowiekiem obcym. Przybył, jak sam to określił w dniu wyboru, „z dalekiego kraju". „Jeśli jego wybór był jak terremoto, trzęsienie ziemi, to epicentrum tego trzęsienia znajdowało się w centralnej administracji Kościoła, w kurii rzymskiej" – opisywał amerykański biograf Jana Pawła II.

W dodatku Karol Wojtyła nie posiadał stricte kurialnego i dyplomatycznego doświadczenia. Do jego wielu pomysłów i projektów podchodzono zatem z dystansem, czasem wręcz z dużą rezerwą, przede wszystkim dlatego, że idee te nie były w pełni rozumiane. Jak pisał włoski dziennikarz, watykanista Gian Franco Svidercoschi, „w kurii rzymskiej, a także pośród biskupów, były osoby zakłopotane wyborem Papieża pochodzącego z innego świata, z innej historii, o odmiennym spojrzeniu na życie Kościoła i kierowanie nim".

Często było to jednak coś znacznie więcej niż tylko „zakłopotanie". „Kuria, a zwłaszcza pracujący w niej Włosi, przyzwyczaili się do »kierowania« papieżami" – pisał Weigel. „Ten nawyk stopniowo przerodził się w poczucie kierowania całym Kościołem, toteż Kościoły lokalne stały się niejako oddziałami firmy pod nazwą Kościół rzymskokatolicki". Dla papieża głęboko przejętego kolegialną eklezjologią Soboru Watykańskiego II i pochodzącego z lokalnego Kościoła było to nie do przyjęcia. Miał też wyraźnie odmienną wizję dotyczącą nie tylko eklezjologii i problemów pastoralnych, ale i sposobu uprawiania polityki przez Stolicę Apostolską.

Przykładowo, prowadzoną przez Pawła VI z pomocą watykańskiej dyplomacji politykę wschodnią nazwano wcielaniem w życie doktryny „salvare il salvabile" (ocalić to, co jest do ocalenia). Jan Paweł II, bez porównania lepiej znający socjalistyczne realia, zamienił ową doktrynę na politykę bardziej aktywną i mocniej realizowaną osobiście przez papieża niż przez kurię. Nazwałbym to „trasformare il trasformabile" (zmieniać to wszystko, co można zmienić). Polityka prowadzona za Pawła VI wobec krajów należących do sowieckiej strefy wpływów mogła się jeszcze bronić, gdy stosowano ją wobec takich krajów, jak Czechosłowacja, Węgry czy NRD. Ale już zastosowanie jej w odniesieniu do Polski groziło wręcz osłabieniem Kościoła. Dlatego prymas Stefan Wyszyński był jej zagorzałym przeciwnikiem. Był bowiem przekonany, iż dyplomacja watykańska będzie nieskuteczna w konfrontacji z komunistami – przebiegłym i skrajnie cynicznym przeciwnikiem, który potraktuje rozmowy dyplomatyczne w sposób czysto instrumentalny, zarazem osłabiając pozycję prymasa i Episkopatu.

Punkt widzenia kard. Wyszyńskiego, podzielany przez kard. Wojtyłę, na naturę i metody działania sowieckiego systemu napotykał jednak w kurii rzymskiej na głębokie niezrozumienie. Z podobnym niezrozumieniem, a nawet dezawuowaniem papieża, spotykało się potem konsekwentne i jednoznacznie negatywne stanowisko Jana Pawła II wobec wprowadzenia stanu wojennego w Polsce w 1981 r.

Wewnątrzkościelnymi przykładami takiej opozycyjnej postawy może być krytycyzm wielu zachodnich biskupów wobec idei Światowych Dni Młodzieży, które – ich zdaniem – nie mogły się udać, czy opór kurii wobec międzyreligijnego spotkania w Asyżu, gdyż – jak mówili oponenci – deprecjonuje ono znaczenie katolicyzmu i sprzyja synkretyzmowi. Podobnie nieprzychylna była reakcja na program publicznego wyznania win Kościoła; krytykowano, że papież dobrowolnie dostarcza w ten sposób argumenty przeciwnikom religii katolickiej.

Najbardziej kobieca delegacja

Wielkim kulturowym wyzwaniem były dla Kościoła skutki akademickiej rewolty roku 1968. Był to niesłychanie silny ruch, którego wpływy i znaczenie porównywane są przez niektórych intelektualistów nawet do rewolucji amerykańskiej czy francuskiej w XVIII w. Jego celem było podniesienie demokracji i liberalizmu do rangi ideologii obejmującej całość życia społecznego. Główne idee tej rewolty – walka z tradycją, „wartościami burżuazyjnymi" i „opresywnymi strukturami", a więc rodziną, szkołą, państwem i Kościołem – przeorały społeczną mentalność.

„Niemal zawsze ludzie żyli podporządkowani surowym zwyczajom religii, ideologii politycznej, teorii ekonomicznej. Nowa świadomość chce się uwolnić od tego wszystkiego" – pisał w manifeście pokolenia '68 prof. Charles Reich z uniwersytetu w Yale. Hasła rewolucji seksualnej odrzucającej wszelkie tabu i normy moralne, „zabrania się zabraniać", promując „nową świadomość" wyzwoloną z więzi i zobowiązań, głęboko zmieniły poglądy opinii publicznej. Z tymi zjawiskami wiązała się także rewolta intelektualna, której skutki z biegiem czasu nabrały kształtu w rozwoju myśli postmodernistycznej. Chodziło tu głównie o eliminację pojęcia „prawdy", które miało grozić totalitaryzmem, oraz o rozbicie klasycznego kanonu edukacji i zanik różnych ról społecznych, gdyż każda różnica postrzegana była jako opresywne z natury „przeciwieństwo klasowe".

Papież poświęcił zatem ogromną uwagę wzmacnianiu pozycji rodziny, „w której człowiek otrzymuje pierwsze i decydujące wyobrażenia związane z prawdą i dobrem, uczy się, co znaczy kochać i być kochanym, a więc co konkretnie znaczy być osobą" (encyklika „Centesimus annus"). Będzie to podstawowy cel Jana Pawła II, realizowany przez rozwijanie teologii rodziny jako „komunii osób", kongresy rodzin, powołanie na całym świecie licznych instytutów ds. rodzin i niezliczone przemówienia podczas pielgrzymek. Polski papież rozwinie też nową część teologii, nazwanej później „teologią ciała", będącą systematyczną biblijną refleksją nad ludzką płciowością oraz jej znaczeniem w ludzkiej i chrześcijańskiej tożsamości. Wesprze też silnie, zwłaszcza przez dwa listy do kobiet, „chrześcijański feminizm".

Na konferencji ONZ w Pekinie w 1995 r. poświęconej problemom kobiet wysłannikom Watykanu przewodniczyła prof. Mary Ann Glendon z Harvardu (i miała dwa zastępczynie). Na 170 krajów była ona jedyną kobietą przewodniczącą delegacji (polskiej szefował Włodzimierz Cimoszewicz). Delegacja Watykanu miała też najwyższy stopień „sfeminizowania".

Jan Paweł II był też niestrudzonym rzecznikiem świadomego budowania głębokich więzi społecznych opartych na mądrym, otwartym patriotyzmie oraz solidarności, inaczej mówiąc – budowania społeczeństwa obywatelskiego.

Tego dnia Breżniew miał wolne

Lata 70. XX w. są okresem konsekwentnego poszerzania strefy wpływów sowieckiego imperium, które – wykorzystując zmiany kulturowe i instrumenty polityczne, finansowe oraz militarne – zdobywa kolejne przyczółki w Azji, Afryce i Ameryce Łacińskiej. Spora część świata ulega mirażowi społeczeństwa bezklasowego, co jednak, gdy przychodzi do realizacji ideałów, oznacza terroryzm, wojny domowe i obozy koncentracyjne, a nawet ludobójstwo. Jest to wielkie wyzwanie dla całego wolnego świata, również dla Kościoła, bo ruchy walczące na rzecz wprowadzenia socjalizmu odwołują się do pojęcia sprawiedliwości społecznej oraz do realnych, wołających niekiedy o pomstę do nieba, społecznych niesprawiedliwości.

Z tego poważnego problemu strukturalnej niesprawiedliwości w wielu krajach Ameryki Łacińskiej, Afryki czy Azji brał się stale narastający wpływ rozlicznych teologii wyzwolenia, które zrodziły się w latach 60. na zachodnich uniwersytetach. Ulegały jednak silnie wpływowemu ideologicznemu językowi marksistowskiej analizy rzeczywistości, wezwaniom do rewolucji przeciw „wrogom klasowym" i wychwalaniu ZSRR.

Wobec tej dwoistości Paweł VI nie potrafił określić stanowiska Kościoła, a wyzwanie wciąż narastało. Jan Paweł II natomiast, mając za sobą doświadczenia dwóch totalitaryzmów, dobrze wiedział, że może istnieć fałszywa odpowiedź – był nią właśnie marksizm. Z tego względu na życzenie papieża powstały pod egidą Josepha Ratzingera połowie lat 80. dwie instrukcje o problemach teologii wyzwolenia: jedna – o jej aspektach negatywnych, o nadużywaniu języka marksistowskiego i wynikającym z tego deformowaniu opisu rzeczywistości oraz teologii, i druga – o jej pozytywnych aspektach, podjęciu ważkich problemów społecznych i konieczności zaangażowania się chrześcijan w przeciwstawianie się niesprawiedliwości. Jan Paweł II stworzył też własną teologię wyzwolenia opartą na solidarności z uciskanymi, a nie na walce z kapitalizmem.

Działanie Jana Pawła II było więc dwuwymiarowe. Z jednej strony ostro krytykował teologię wyzwolenia, a jednocześnie silnie podkreślał konieczność przestrzegania praw człowieka oraz zaangażowanie Kościoła w obronę ludzi najuboższych i prześladowanych. Ten temat z wielką siłą podejmował podczas swoich pielgrzymek na wszystkich kontynentach, począwszy od pierwszej – do Meksyku, w styczniu 1979 roku.

Wraz z odkrywaniem archiwów, coraz więcej będziemy wiedzieli o poważnym problemie tego pontyfikatu, jakim był wpływ tajnych służb. Wiemy już, że Biuro Polityczne Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego i KGB bezustannie śledziły poczynania papieża i podjęły wiele akcji dla jego dezawuowania. Brakuje dowodów na bezpośrednie zaangażowanie Związku Sowieckiego w zamach na papieża w Rzymie 13 maja 1981 (acz, co ciekawe, dzień zamachu jest jedynym dniem w ciągu 18 lat urzędowania ówczesnego sowieckiego przywódcy Leonida Breżniewa, w którym od południa do wieczora nie przyjmował żadnych wizyt i telefonów), ale zaangażowanie komunistycznych bułgarskich służb specjalnych w zorganizowanie zamachu wykonywanego przez Turków jest dziś wielostronnie potwierdzone. I nie da się uwierzyć, że działały one na własną rękę.

O stopniu zaangażowania tajnych służb mówi też fakt, że polski komunistyczny wywiad w trakcie pierwszych dziesięciu lat pontyfikatu Jana Pawła II zwerbował w Watykanie aż 65 agentów, którzy potrafili m.in. przekazać streszczenia poufnych rozmów z amerykańskim prezydentem Ronaldem Reaganem czy szefem KPZR Michaiłem Gorbaczowem.

Wiadomo też o regularnie zwoływanych naradach tajnych policji bloku sowieckiego poświęconych analizie osoby i pontyfikatu Karola Wojtyły, a także ścisłej współpracy SB, niemieckiej Stasi i KGB w przygotowywaniu prowokacji, dezinformacji i kontroli. Dość przywołać prośbę gen. Czesława Kiszczaka, który przed drugą pielgrzymką Jana Pawła do Polski (1983 r.) wobec zaangażowania już wszelkich polskich zasobów milicyjnych i wojskowych prosił szefa KGB o wypożyczenie na czas pielgrzymki 150 miotaczy pocisków gumowych, 20 limuzyn opancerzonych, 300 pojazdów do przewożenia agentów, 200 wojskowych namiotów oraz sprzętu do obserwacji i podsłuchu oraz zaopatrzenia medycznego.

Papież praw człowieka

Wrogi chrześcijaństwu ton oraz okrucieństwo, widoczne choćby podczas rewolucji francuskiej, które objawiły się w prawie całej Europie pod hasłami praw człowieka, sprawiły, że samą ich ideę, zarówno wewnątrz Kościoła, jak w kręgach mu wrogich, uznano za głęboko antychrześcijańską. Był to podwójny absurd, jako że koncepcja praw człowieka mogła powstać wyłącznie w kulturze chrześcijańskiej, a jej dojrzały wyraz można znaleźć już w XV wieku w Szkole Krakowskiej (np. często cytowany przez papieża Paweł Włodkowic), a wiek później w słynnej szkole w Salamance i bulli papieża Pawła III z 1537 r. Antykościelny użytek z koncepcji praw człowieka sprawił jednak, że przez cały wiek XIX wśród katolików rozpowszechniło się przekonanie, że są one instrumentem do walki z Kościołem. Dopiero aktywność Kościoła prowadzonego przez Jana Pawła II dokonała systemowej zmiany.

„Stanowiło to powrót do pierwotnych źródeł tych wartości ludzkich, które były ideałami w naturalny sposób chrześcijańskimi, jednakże od dłuższego czasu funkcjonowały jako sztandarowe hasła Oświecenia i rewolucji francuskiej – opisywał zmianę dokonaną przez Jana Pawła II Gian Franco Svidercoschi – Kościół, skupiony dotychczas na swej własnej wolności i realizowaniu własnych celów, skoncentrował się teraz w swej posłudze na obronie i propagowaniu podstawowych, niepodzielnych i uniwersalnych praw i wolności osoby ludzkiej".

Dlatego używane w mediach określenie Jana Pawła II jako „papieża praw człowieka" jest czymś więcej niż zabiegiem publicystycznym. Jest to skrótowy opis niezliczonych dokumentów i przemówień, podróży i spotkań, osobistych działań i interwencji dyplomatycznych mających na celu obronę ludzkiej godności. Sam papież, definiując swoje priorytety w wystąpieniu w Międzynarodowej Organizacji Pracy (1982 r.), podkreślił: „moje rozważania w sposób spójny biorą natchnienie z jednej podstawowej idei i z jednej troski, którą jest sprawa człowieka, jego godność i wynikające stąd jego niezbywalne prawa", a przemawiając do Międzynarodowej Komisji Teologicznej (1983 r.), za najważniejsze wyzwania epoki uznał „konieczność odnowy teologicznej, wychodząc od osobowej natury człowieka, czyli prawdziwa obrona praw podstawowych będących konsekwencją owej godności i niestrudzona praca na rzecz poszanowania praw człowieka oraz coraz skuteczniejsza ich obrona zgodnie z oczekiwaniami biednych".

W sposób najbardziej widoczny, niekiedy wręcz dramatyczny, można dostrzec owo zaangażowanie podczas papieskich pielgrzymek do krajów zarządzanych przez autorytarne reżimy. Prof. Samuel Huntington z Harvardu napisał, że ten papież posiadł niezwykły dar zjawiania się w krytycznych momentach w różnych zakątkach świata, aby przeprowadzać społeczeństwa ku wolności, ku demokracji. Tak było na Tahiti, tak było, kiedy odwiedził Argentynę w czasie wojny o Falklandy i polemizował z wojskową juntą; tak było, gdy prowadził wielką polemikę w obronie człowieka w Paragwaju, na Filipinach lub w Chile, podobny wydźwięk miały jego trzy pierwsze polskie pielgrzymki, długofalowo oddziaływał też na bezkrwawą rewolucję w Meksyku.

„To dzięki temu pontyfikatowi Kościół w krajach uciemiężonych tak bardzo zaangażował się w latach 80. w obronę praw człowieka" – powiedział sędziwy kard. Julius Vaivods z Rygi. To dzięki temu pontyfikatowi, co zgodnie potwierdzali Ronald Reagan i Michaił Gorbaczow, możliwa była późniejsza „jesień ludów" niosąca wolność wielu narodom Europy i Azji. Niezwykłe znaczenie miały też spotkania z mieszkańcami najuboższych dzielnic, nie tylko w państwach Ameryki Południowej i Afryki, ale też w takich krajach jak USA czy Australia, oraz spotkania z dyskryminowaną ludnością autochtoniczną (np. w Meksyku, Australii). Spotkania te poprzez kierowanie uwagi światowej opinii publicznej oraz rządów na problem niesprawiedliwości społecznej niosły ulgę dyskryminowanym grupom ludności. Z tego też względu papież inicjował finansową pomoc dla najuboższych i powstanie dzieł niosących im pomoc. Bardzo istotną rolę odgrywała też obecność Ojca Świętego w miejscach konfliktów (np. Liban, Sarajewo, Timor Wschodni) i jego pokojowe mediacje. Wielki rozgłos miały także papieskie apele o pokój w takich miejscach martyrologii jak Auschwitz czy Hiroszima oraz wezwania o zaprzestanie łamania praw ludzkich przez terrorystów i organizacje przestępcze (np. IRA w Irlandii i Świetlisty Szlak w Peru czy włoską mafię na Sycylii oraz handlarzy narkotyków w Kolumbii).

Trzeba zarazem pamiętać, że owe pielgrzymki stanowiły jedynie najbardziej widoczną, lecz nie największą część papieskich działań. Poprzez zaangażowanie nuncjatur, wspieranie lokalnych episkopatów broniących ludzi pozbawionych praw lub których prawa były łamane, dzięki redefinicji polityki wobec tzw. obozu socjalistycznego, a także przez rozliczne wystąpienia delegacji Stolicy Apostolskiej i osobiście papieża na międzynarodowych forach Jan Paweł II przez cały swój pontyfikat działał na rzecz praw człowieka. W tę działalność trzeba również wpisać dwa spotkania niemające precedensu w historii świata (w Asyżu w 1986 i 2002 r.), na których wybitni przedstawiciele różnych wyznań i religii modlili się o pokój dla świata.

Miarę rozmachu dyplomacji watykańskiej w czasie Janopawłowego pontyfikatu oddaje w pewnej mierze fakt nawiązania relacji dyplomatycznych z 68 państwami (w tym USA) oraz Unią Europejską, a także odnowienia tych relacji z sześcioma państwami byłego imperium sowieckiego. Dodać do tej listy trzeba również porozumienie z Izraelem, połączone z wymianą ambasadorów, a w konsekwencji nawiązanie oficjalnych relacji z Organizacją Wyzwolenia Palestyny.

Dyplomacja watykańska aktywnie też działała na rzecz pokojowego współistnienia narodów. Przykładem tego mogą być mediacje w konflikcie zbrojnym o kanał Beagle pomiędzy Chile i Argentyną zakończone w 1984 r. podpisaniem traktatu pokojowego. Nie zmieniło się to w późniejszych fazach pontyfikatu, co symbolizować może zaangażowanie Jana Pawła II w proces wyzwalania Timoru Wschodniego spod indonezyjskie dominacji, rozpoczete jego pielgrzymką w październiku 1989 r., a zakończone ogłoszeniem przez Timor Wschodni niepodległości w 2002 r.

Kościół w owym okresie częściej angażował się w sprawy międzynarodowe, ale znacznie mniej posługiwał się metodami tradycyjnej dyplomacji. Przykładem takiego działania mogą być dwa wystąpienia Jana Pawła na sesji plenarnej Zgromadzenia Ogólnego ONZ, a także wizyty w UNESCO, Radzie Europy, Parlamencie Europejskim, w parlamentach Polski i Włoch oraz bardzo aktywny udział delegacji Stolicy Apostolskiej w Światowych Konferencjach ONZ w Kairze i Pekinie. Zmiana ta miała głęboki i strukturalny charakter. Jeżeli bowiem do czasu Jana Pawła II podstawowym celem nuncjusza było nawiązywanie kontaktów z rządami, to w ogłoszonym przez Jana Pawła II w 1983 r. kodeksie prawa kanonicznego celem tym zostało budowanie relacji z lokalnymi Kościołami oraz „wspieranie tego, co służy utrwalania pokoju".

Ach, ten balkon!

Gdybym w strategii Jana Pawła II próbował odnaleźć jakąś prawidłowość, to użyłbym terminu dwutakt Karola Wojtyły jako najlepiej opisujący dialektyczną syntezę myśli i działań papieża. Polega on na odrzuceniu biało-czarnej wizji świata i przy zachowaniu klarowności ocen etycznych koncentrowaniu się na odnalezieniu wspólnych fundamentów, poszukując możliwości dialogu. Pomocna w stworzeniu takiej formy myślenia i działania był – co podkreślał sam papież – jego polska biografia. Doświadczenie obu totalitaryzmów, faszyzmu i komunizmu, dopomogło mu w zrozumieniu niszczącej roli wszelkich ideologii, także motywowanych religijnie, które przypisują sobie monopol na prawdę.

Dobrym przykładem takiego papieskiego dwutaktu była pielgrzymka do Wielkiej Brytanii w 1982 r. Dwa miesiące przed jej rozpoczęciem armia Argentyny, rządzonej wówczas przez juntę, zajęła brytyjskie Falklandy. W odpowiedzi flota brytyjska wyruszyła, aby odbić utracone wyspy. Episkopat Wielkiej Brytanii w imieniu tamtejszych katolików nalegał, by papież – mimo wypowiedzianej wojny – nie odwoływał przełomowej, pierwszej od czasów Henryka VIII, wizyty. W Ameryce Łacińskiej przeważał jednak pogląd, że będzie to opowiedzenie się po stronie potęgi kolonialnej przeciwko państwom ongiś eksploatowanym oraz zlekceważenie katolickiej Argentyny, a wsparcie protestanckiej Brytanii. Dyplomacja watykańska uważała z kolei, że odwiedzanie kraju będącego w stanie wojny naruszy neutralność Stolicy Apostolskiej.

Co zrobił w tej sytuacji Jan Paweł II? Zaprosił do Rzymu biskupów brytyjskich oraz argentyńskich, przedyskutował wspólnie zaistniałą sytuację, odprawił z nimi publicznie mszę świętą w intencji pokoju i pojednania oraz ogłosił, że po wizycie na Wyspach Brytyjskich dodatkowo odwiedzi Argentynę. W dziewięć dni po kończącym bardzo udaną pielgrzymkę odlocie z Londynu, papież wylądował w Buenos Aires.

W ten schemat dwutaktu wpisuje się też obyczaj spotykania się podczas pielgrzymek w krajach pod rządami autokratycznymi zarówno z władzami, jak i demokratyczną opozycją. A podstawowym celem Jana Pawła II było uruchomienie dialogu władza–opozycja oraz wzmocnienie obozu demokratycznego. Taką strategię zademonstrował m.in. w Indonezji, Salwadorze, Nikaragui, Meksyku, na Tahiti, w Meksyku, Korei Południowej. Podobnie postąpił, kiedy odwiedził Argentynę w czasie wspomnianej wojny o Falklandy i polemizował z wojskową juntą, czy gdy prowadził twórczą polemikę w obronie praw człowieka z gen. Stroessnerem w Paragwaju, z dyktatorem Marcosem na Filipinach i gen. Pinochetem w Chile.

W Polsce zaś już podczas pierwszej z papieskich pielgrzymek przerażony szef dyplomacji watykańskiej abp Agostino Casaroli pytał swoich współpracowników: „Do czego ten papież chce doprowadzić? Do rozlewu krwi?". Było jednak wręcz przeciwnie. We wszystkich tych krajach Jan Paweł II bardzo mocno się przyczynił do bezkrwawego przejścia od autorytaryzmu do demokracji.

Trzeba zarazem pamiętać, że ów papieski dwutakt często był interpretowany przez media bardzo krytycznie i bez zrozumienia. Nie wpisywał się bowiem w czarno-biały schemat, co preferują polujący na newsy dziennikarze. Dobrą ilustracją tej tezy może być komentarz watykanisty Marca Pollitiego z 1987 r. zamieszczony we włoskim dzienniku „La Repubblica": „Podróż papieża do Chile przywiodła nas wprost do czasów papieża Pacellego. Tę samą drogę, jaką wybrał wobec Hitlera i Mussoliniego Pius XII, Jan Paweł II wybrał wobec Pinocheta. Gorzej, Wojtyła ukazał się z dyktatorem na balkonie... Ach, ten balkon, Wasza Świątobliwość!".

Łatwość skojarzeń ignorowała istotę wielopłaszczyznowej polityki papieża. Po pierwsze bowiem, w czasie przygotowań do wizyty w Chile Jan Paweł II postawił warunek zniesienia stanu wojennego. Po drugie, jednym z podstawowych tematów rozmów z Augusto Pinochetem było przestrzeganie praw człowieka. Po trzecie, na spotkaniu z młodzieżą papież opowiadał o godności człowieka, o niezbywalności jego podstawowych praw. Po czwarte, spotkał się w nuncjaturze z tymi, którzy zaangażowali się w obronę praw człowieka przeciwko reżimowi. Po piąte wreszcie, w warstwie symbolicznej istotniejsze od spotkania z generałem było publiczne uściskanie dziewczyny torturowanej przez juntę. Jeżeli zatem spojrzymy całościowo, to choć papież spotkał się i publicznie pokazał z Pinochetem, to zarazem wykonał całą serię posunięć, aby wesprzeć ofiary prześladowań i obrońców praw człowieka, oraz by uruchomić proces przekraczania społecznych barier.

Największy rewolucjonista

Dwutakt był podstawowym elementem strategii Jana Pawła II w budowaniu pokoju. Drugim jej elementem było ujmowanie się za ofiarami. Można w tym dostrzec – co podkreślał sam papież – wyraz polskiego doświadczenia, Kościoła, który przez ostatnie stulecia konsekwentnie stawał w obronie pokrzywdzonych. „Bóg jest zawsze po stronie ofiar" – pisał Jana Paweł II w książce „Przekroczyć próg nadziei". I w związku z tym starał się podróżować do miejsc, gdzie ludzie są prześladowani, a gdy było to niemożliwe, odwoływał się do opinii międzynarodowej. Czy to była Rwanda, Chorwacja, Sudan, Peru, Bośnia i Hercegowina, Liban czy Czad, w każdym z tych miejsc głos papieża był niezwykle donośny.

Sir Michael Howard, wybitny historyk z Oxfordu, mówiąc o pontyfikacie Wojtyły, powiedział, że wiek XX był świadkiem dwóch wielkich rewolucji. Pierwsza nastąpiła, gdy bolszewicy Lenina przejęli ster rewolucji w listopadzie 1917 r. Drugą było przeobrażenie Kościoła katolickiego z bastionu „anciené regime'u" w największego instytucjonalnego obrońcę demokracji i praw człowieka. Jeżeli ta teza jest prawdziwa, to Jan Paweł II był nie tylko wybitnym obrońcą praw człowieka, ale też należy go zaliczyć w poczet największych rewolucjonistów XX wieku.

PS

Pisząc o wyzwaniach początku pontyfikatu, nie pisałem o pedofilii, bo ten problem wówczas nie był znany. W Kościele zawsze był to grzech ciężki i poważne przestępstwo. Ale w czasie rewolucji seksualnej, aż po lata 80. ubiegłego wieku, niektórzy wybitni psychologowie popierali tezę, że pedofilia jest korzystna i dla dorosłych, i dla dzieci. Najsłynniejsi artyści lubowali się w przełamywaniu tabu i demonstrowaniu wyzwolenia z tradycyjnej moralności seksualnej, a znani politycy domagali się legalizacji pedofilii (szczególnie w Niemczech: SPD, FDP, a zwłaszcza Zieloni). W każdym też kraju Zachodu działały oficjalnie wpływowe organizacje na rzecz jej legalizacji. Problem został zidentyfikowany dopiero w początku lat 90., gdy wieloletnie cierpienie ofiar obaliło wszelkie pozytywne poglądy na ten temat.

Gdy okazało się, że dotyka to Kościoła w USA, papież w czerwcu 1993 r. wystosował mocny list w sprawie nadużyć seksualnych popełnianych przez duchownych, żądając karania sprawców i z normą wykonawczą „zero tolerancji", a potem wielokrotnie piętnował tę zbrodnię. Był to jeden z powodów, dla których tygodnik „Time" w 1994 r. przyznał Janowi Pawłowi II tytuł Człowieka roku, uzasadniając swój wybór: „W roku, w którym tak wielu ludzi oglądało upadek wartości moralnych albo próbowało usprawiedliwić złe postępowanie, papież Jan Paweł II z całą mocą głosił wizję prawego życia i wzywał świat do jej przyjęcia. Za tę jego niezłomność – czy też bezwzględność, jak powiedzieliby jego krytycy – został ogłoszony Człowiekiem roku". Gdy problem ujawnił się w Irlandii, papież rozciągnął owe normy na tamtejszy Kościół, a gdy z czasem okazało się, że nie ogranicza się do tych dwóch krajów, w kwietniu 2001 r. – na cały Kościół. A ponieważ Kongregacja ds. Duchowieństwa zajmowała się jedynie konkretnymi przypadkami przestępstw duchownych, nie ogarniając całego zjawiska i płynącego zeń zgorszenia, przeniósł rozpatrywanie oskarżeń o pedofilię do Kongregacji Nauki Wiary kierowanej przez kard. Ratzingera.

Jak w lutym tego roku podkreślali przewodniczący światowych episkopatów wezwani przez Franciszka na spotkanie w sprawie problemu pedofilii, to list Jana Pawła II „Sacramentorum sanctitatis tutela" i jego normy wykonawcze stanowiły przełom w ujawnianiu oraz karaniu przestępstwa pedofilii. Od tego czasu poprawiono metody formacji kapłanów, procedury postępowania i sprawność karania, ale przełom dokonał się w kwietniu 2001 roku.

Ojciec Maciej Zięba jest fizykiem, teologiem i filozofem. W PRL działał w opozycji demokratycznej. W latach 1998–2006 był prowincjałem Polskiej Prowincji Dominikanów. Założył Instytut Tertio Millennio

Tytuł, lead i śródtytuły od redakcji

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

To cud! To pierwsze pozytywne wydarzenie od czasu I wojny światowej i zmieni ono oblicze świata" – zawołał wyznający prawosławie Aleksander Sołżenicyn, laureat literackiej Nagrody Nobla i rosyjski dysydent na wieść o wyborze Karola Wojtyły na głowę Kościoła katolickiego.

Dla uświadomienia sobie, przed jakimi wyzwaniami stanął wybrany nieco ponad 40 lat temu polski papież, warto najpierw przypomnieć postać jego poprzednika Pawła VI, wrażliwego intelektualisty, wychowanego w subtelnej szkole myśli francuskiej i z dużym doświadczeniem dyplomatycznym. Pierwszy z tych motywów, ten „francuski" przejawiać się będzie w delikatnym, ale wyraźnym uleganiu duchowi czasu lat 60. i 70. Koncentrowano się wtedy na wyzwoleniu z politycznych, kulturowych i religijnych okowów przeszłości, niezachwianie wierząc w automatyczność – rozumianego na lewicową modłę – postępu ludzkości.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Kościół
Mazowieckie: Zwłoki znalezione w mieszkaniu księdza. Duchowny opuścił parafię
Kościół
Biskup Wojciech Osial: Nie chcemy wojny w sprawie religii
Kościół
Emerytura abp. Marka Jędraszewskiego. Czy polski Kościół czeka rewolucja?
Kościół
Tomasz Krzyżak: Watykan nie musi się spieszyć z wyznaczeniem następcy abp. Marka Jędraszewskiego