Pierwsi klienci Orbisu przylecieli na warszawskie Okęcie wczoraj po południu.
Rano, gdy pojawiła się informacja o upadłości najbardziej rozpoznawalnego biura turystycznego na polskim rynku, za granicą pozostawało ponad tysiąc jego klientów. Głównie w Egipcie, Grecji i na Majorce.
Ich powroty zaczął już organizować mazowiecki urząd marszałkowski. Orbis ma gwarancję ubezpieczeniową wartą 6 mln zł. Te pieniądze w pierwszej kolejności zostaną przeznaczone na ściągnięcie do kraju turystów tego biura. To, co pozostanie, ma pokryć zaliczki wpłacone na niezrealizowane wycieczki.
Kłopoty Orbis Travel, który od początku tego roku stał się własnością funduszu inwestycyjnego Enterprise Investors, zaczęły się dużo wcześniej. Już w 2007 roku spółka miała przeszło 7 mln zł strat. W roku ubiegłym – ponad 30 mln zł. Mimo prób restrukturyzacji – zmniejszono liczbę kierunków wycieczek, zredukowano miejsca wylotów – nie udało się poprawić kondycji finansowej. Gwóźdź do trumny wbił sam inwestor, który zdecydował, że nie będzie już dofinansowywał biura.
– Należy się spodziewać, że nie jest to ostatnie biuro podróży, które upadnie w bieżącym roku – twierdzi Tomasz Starus, dyrektor działu oceny ryzyka w Towarzystwie Ubezpieczeń Euler Hermes.