To właśnie proponuje rządowy projekt noweli [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=14CB1CAB893EC6E880F71EC8C4F4BDD7?id=175244]ustawy o usługach turystycznych[/link], którym zajmował się wczoraj Sejm. Agenci turystyczni nie mogliby oferować imprez w imieniu biur podróży z zagranicy, które nie mają oddziałów w naszym kraju.

Gdyby ktoś podszywał się pod agenta, to groziłby mu za to nawet trzyletni zakaz wykonywania zawodu (wpisu do rejestru organizatorów turystyki). Biura z innych państw Unii Europejskiej też trafią do polskiego rejestru, gdy chcą tu sprzedawać wycieczki. Za to wożący turystów tylko po kraju nie musieliby mieć zabezpieczeń finansowych, gdyby przyjmowali zapłatę po wykonaniu umowy bądź na rachunek powierniczy.

Projekt precyzuje też zasady składania reklamacji – wyraźnie odróżnia je od zawiadomień o nieprawidłowościach składanych pilotowi lub rezydentowi już podczas wyjazdu. Niezależnie od zawiadomienia będzie też można złożyć reklamację zawierającą wskazanie uchybień i określenie swojego żądania. Co istotne, konsumenci będą mieli na to tylko 30 dni od chwili zakończenia imprezy.

[b]Odmowa uwzględnienia reklamacji musi mieć formę pisemną i zawierać szczegółowe uzasadnienie.[/b] Biura podróży będą nadal miały 30 dni na dostarczenie turystom odpowiedzi na reklamacje. Termin ten liczy się od dnia zakończenia imprezy (gdy w czasie jej trwania złożymy reklamację) albo 30 dni od momentu jej złożenia, gdy wpłynęła ona do organizatora już po wyjeździe. Gdy tego terminu biura nie dotrzymają, to uznaje się reklamację za uzasadnioną.