W operacji lądowej izraelskich sił w Gazie uczestniczy coraz więcej żołnierzy i sprzętu, lecz jej tempo jest nadal powolne. Za to skutki dla Palestyńczyków są mordercze. W wyniku wtorkowego bombardowania Dżabaliji, największego z ośmiu obozów dla uchodźców palestyńskich, zginąć miało kilkaset osób. To dane Hamasu. W innych źródłach mowa była o 50 ofiarach śmiertelnych oraz trzy razy większej liczbie rannych. Celem bombardowań był jeden z liderów Hamasu, Ibrahim Biari, odpowiedzialny za przygotowanie krwawego rajdu na Izrael z 7 października. Dla izraelskiej armii nie miało znaczenia, ilu mieszkańców przypłaci to życiem.
Nieprawdopodobnie w tym kontekście brzmią słowa premiera Beniamina Netanjahu, który niedawno tłumaczył, że nikt z cywilów w Strefie Gazy nie musiałby umierać, gdyby Hamas zezwolił ludności na przemieszczenie się w południowe rejony enklawy. Rzecz w tym, że tam także trwają nieustające bombardowania.
Czytaj więcej
Zawarto porozumienie w sprawie ewakuacji Strefy Gazy. Oblężoną palestyńską enklawę mogą opuścić obcokrajowcy i ciężko ranni.
Zarzuty ludobójstwa
Jak pisze „ New York Times”, w gruzach leży jedna czwarta budynków na północy palestyńskiego terytorium. Ocenia się, że przebywa tam nadal 300–400 tys. ludzi, co oznacza, że na południu stłoczonych jest w katastrofalnych warunkach ok. 2 mln osób.
– Jesteśmy świadkami ludobójstwa rozgrywającego się na naszych oczach – napisał Craig Mokhiber, dyrektor nowojorskiego Biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka, w uzasadnieniu swej dymisji. Jest pierwszym urzędnikiem tej rangi, który mówi o zbrodni ludobójstwa. Wydarzenia w Gazie obserwuje Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze. Według niektórych opinii premier Netanjahu nie uniknie odpowiedzialności za sposób prowadzenia wojny.