Kanclerz Niemiec Olaf Scholz odmówił dalszych dostaw sprzętu wojskowego pochodzącego z magazynów Bundeswehry. Przekonywał, że Berlin osiągnął już maksymalne możliwości w przekazywaniu Ukrainie broni z magazynów niemieckich sił zbrojnych.
Zamiast tego zapewnił, że Berlin przekaże miliard euro, które Ukraińcy będą mogli przeznaczyć na zakup sprzętu od niemieckiego przemysłu zbrojeniowego.
W odpowiedzi na pytanie, czy Niemcy dostarczą Ukrainie także broń ciężką, Scholz początkowo wymijająco odpowiedział. Wskazał, że "lista została opracowana wspólnie z Ukrainą" i że Niemcy zamierzają "zapłacić za tę dostawę".
Czytaj więcej
Rząd Niemiec zapowiedział, że do końca roku planuje zakończyć import ropy naftowej z Rosji, a następnie rozpocznie stopniowe wycofywanie się z importu rosyjskiego gazu.
Dziennikarz "Bild" Julian Röpcke poinformował, że 9 i 16 kwietnia władze w Kijowie wysłały do Berlina dwie kolejne listy ze sprzętem, ale prośby te zostały zignorowane.
Z dokumentu, do którego dotarł "Bild", wynika, że z listy sprzętu, o który prosiła Ukraina, usunięto ciężką broń. Pierwotna 48-stronicowa lista została skrócona o połowę, a następnie pod koniec marca przekazana ukraińskiemu rządowi.
Początkowo na liście znajdowały się czołgi Leopard 2, wozy bojowe Marder i Puma oraz transportery opancerzone Boxer. W wersji skróconej usunięto jednak te ciężkie systemy uzbrojenia, choć odpowiadały one liście "potrzeb" Ukraińców.
We wtorek wieczorem ukraiński ambasador Andrij Melnyk wyjaśnił w rozmowie z ZDF, że na "skorygowanej liście niemieckiego rządu" nie ma żadnej broni ciężkiej, co oznacza, że Kijów nie miałby możliwości pozyskania pilnie potrzebnego uzbrojenia.
- Broni, której potrzebujemy, nie ma na tej liście - powiedział.