– Żołnierze rosyjscy wchodzili do Ukrainy z orkiestrą wojskową i kolumnami gwardii. A za nimi szły mobilne krematoria. Po co krematoria, jeżeli nie wierzysz w opór? Teraz jest zrozumiałe – po to, by ukryć zbrodnie wojenne. To zaplanowane ludobójstwo – komentował w niedzielę masakrę w Buczy doradca prezydenta Zełenskiego Mychajło Podoliak. A już w poniedziałek musiał przystąpić do kolejnej próby negocjacji z Rosjanami, tym razem zdalnej.
Nie jest jasne, jak zbrodnie rosyjskich żołnierzy w Buczy i innych ukraińskich miejscowościach przełożą się na rokowania z Rosjanami. Czy prezydent Wołodymyr Zełenski podałby po czymś takim rękę Władimirowi Putinowi, gdyby gospodarz Kremla zgodził się na spotkanie, o które od dawna wnioskuje Kijów?
– Trudno mówić, że po tym, co zostało zrobione, możemy prowadzić jakiekolwiek rozmowy z Rosją. Ale to moja prywatna ocena. Jako prezydent powinienem z nim (chodzi o Putina – red.) rozmawiać – tłumaczył w niedzielę Zełenski w rozmowie z amerykańską stacją CBS. Nie wykluczył, że rokowania z Rosją mogą nie skończyć się zawarciem porozumienia pokojowego. Przyznał też, że jak na razie żaden z krajów nie udzielił Ukrainie tych gwarancji bezpieczeństwa, o których mówił Kijów podczas niedawnego spotkania w Stambule.
Czytaj więcej
Rosjanie chcą zająć obwody doniecki i ługański, a także południe Ukrainy, a celem ukraińskich obrońców jest temu zapobiec - mówił w wieczornym wystąpieniu Wołodymyr Zełenski, prezydent Ukrainy.
Nic na razie nie wskazuje też na to, by agresor chciał wycofać swoje siły do stanu sprzed 24 lutego, a to podstawowy warunek Kijowa. Przeciwnie, ukraińska armia spodziewa się w najbliższym czasie ofensywy rosyjskich sił w Donbasie. Rosyjski MSZ wszystkiemu zaprzecza i oskarża Ukraińców o próbę „zerwania pokojowych rozmów”. Kreml chce nie tylko wpływać na zagraniczną politykę Ukrainy, ale i decydować o jej granicach, kształcie wojska, a nawet o polityce wewnątrzkrajowej.