Ta część, która kampanię zauważa, przeważnie mieszka w wielkich miastach. I rzeczywiście trudno mieszkańcowi Warszawy nie zauważyć, że na ich oczach odbywa się bokserska walka między Patrykiem Jakim a Rafałem Trzaskowskim. Zaczęła się internecie i mediach społecznościowych. Teraz stopniowo angażuje coraz więcej osób, nie pozostawiając zbyt wiele miejsca innym kandydatom. I może właśnie o to chodzi?
Pomału jednak poziom krajowy też się rozkręca. PO stworzyła billboardy głoszące, że „PiS wziął miliony, a wszystko drożeje". Podobno koszt tej produkcji to ok. miliona złotych. PiS oczywiście nie pozostał niemy i odpowiedział identycznymi w stylistyce billboardami: „PiS odebrał miliony złodziejom i dał je dzieciom". W internecie zawrzało. Obie strony produkują setki memów, dokonują rozbioru logicznego treści zamieszczanych przez przeciwników, a drukarnie mają zapewniona pracę i zysk. Obie koalicje tak się zapędziły w walce, że w ogóle chyba już nie myślą o tym, czy kogoś poza gronem fanatycznych trolli taka walka interesuje. Jeśli na tym będzie polegać walka o samorządy, można porzucić marzenia o lepszym transporcie publicznym czy tanich mieszkaniach.
Wśród najskuteczniejszych narzędzi wyborczych, zdaniem badanych przez IBRIS, na pierwszym miejscu są „otwarte spotkania wyborcze z kandydatami" i „reklamy w radiu i telewizji". Dlaczego? Odpowiedź sama się narzuca: pewnie dlatego, że na spotkanie można nie pójść, a telewizor czy radio – wyłączyć.