USA-Polska: Zrozumieć sukces

Wzmocnienie obecności wojsk USA w Polsce jest niewątpliwym sukcesem polskiej dyplomacji – kwestionowanie tego faktu to podważanie polskiej racji stanu.

Publikacja: 14.06.2019 15:14

USA-Polska: Zrozumieć sukces

Foto: AFP

Starania o umocnienie obecności Amerykanów w naszym kraju to krok w tym samym kierunku, co wcześniejsze dążenie do obecności w NATO i UE. Teraz musimy sobie jednak odpowiedzieć na pytanie jaki interes w tym całym układzie realizuje Waszyngton.

Dla Polski dodatkowych 1000 żołnierzy USA, a przede wszystkim – de facto – ich stała obecność nad Wisłą, to korzyść oczywista. Żaden traktat czy sojusz nie zagwarantuje nam pomocy w razie kryzysu w takim stopniu, jak fizyczna obecność sojuszników na terytorium naszego kraju. To już nie jest owe 14 dni, jakie sojusznicy Polski mieli po 1 września na przystąpienie do czynnej walki z tym, kto fizycznie zagrażał Polsce – obecność wojsk USA na terytorium naszego kraju gwarantuje, że nasz najsilniejszy sojusznik będzie czynnie zaangażowany w taki konflikt od pierwszej jego minuty.

Nie należy jednak dać się zwieść ciepłym słowom Donalda Trumpa o wzorowym sojuszniku, jakim ma być Polska – USA nie wzmacniają relacji z nami z czystej sympatii. Wiara w to, że ktoś w uznaniu naszych cnót oferuję nam coś w stosunkach międzynarodowych , jest czystą naiwnością. Rozsądniej jest uznać, że USA też mają interes w wysłaniu nad Wisłę dodatkowych żołnierzy. By w pełni wykorzystać sytuację musimy zrozumieć jaki to interes.

Niewątpliwie w grę wchodzi ważny z perspektywy polityki Trumpa deal – Polska ma ponieść koszty obecności dodatkowych wojsk USA, ponadto kupi myśliwce F-35, a więc po stronie „ma" Waszyngtonowi wszystko się zbilansuje. Trump będzie mógł pokazać amerykańskiemu podatnikowi, że nie realizuje idealistycznej polityki w której USA w imię wyższych wartości płacą za wolność i demokrację na świecie – ale że to po prostu business as usual – my im bezpieczeństwo, oni kupują nasze myśliwce i gaz. Z perspektywy Polski nie ma powodu, by się na to oburzać – bezpieczeństwo ma swoją cenę.

Ale zwiększona obecność USA w Polsce ma również wymiar geopolityczny. Z jednej strony to sygnał dla Rosji – że jej agresywne działania w Europie Środkowo- Wschodniej (Ukraina) nie będą w nieskończoność uchodzić bezkarnie. Z drugiej, co może ważniejsze, to sygnał dla Niemiec, że USA w tej części Europy nie są skazane na układanie się z Berlinem.

Dla Polski – paradoksalnie – być może ten drugi wymiar decyzji Trumpa jest ważniejszy. Rosja bowiem nie jest dziś dla USA najpoważniejszy rywalem – tym są Chiny – a polityka Waszyngtonu wobec Moskwy raczej na pewno nie ma na celu otwartej konfrontacji. Chodzi raczej o wysłanie Władimirowi Putinowi ostrzeżenia: nie macie wolnej ręki w tej części Europy. Chodzi też być może o kartę przetargową w przyszłych rozmowach mających na celu jakieś detente w relacjach USA-Rosja.

Natomiast z nacisku na Niemcy Polska może skorzystać. Po pierwsze: postulowane przez Trumpa zwiększenie wydatków Niemiec na obronność bezpośrednio wzmocniłoby bezpieczeństwo Polski złączonej z Niemcami w ramach NATO sojuszem obronnym. Po drugie: Polska podobnie jak USA, choć z innych względów, chce zablokowania Nord Stream2. Po trzecie wreszcie Polska przy obecnym ochłodzeniu w relacjach USA-Niemcy mogłaby spróbować wystąpić w roli życzliwego pośrednika między Waszyngtonem a Berlinem umacniając swoją pozycję w relacjach z obydwoma kluczowymi sojusznikami. Do tego trzeba jednak mądrej dyplomacji wolnej od tryumfalizmu. 

Sukces wizyty prezydenta w Waszyngtonie nie oznacza bowiem końca starań o bezpieczeństwo Polski. Owoc każdego sukcesu trzeba jeszcze umieć skonsumować tak, aby się nim nie zadławić.

Starania o umocnienie obecności Amerykanów w naszym kraju to krok w tym samym kierunku, co wcześniejsze dążenie do obecności w NATO i UE. Teraz musimy sobie jednak odpowiedzieć na pytanie jaki interes w tym całym układzie realizuje Waszyngton.

Dla Polski dodatkowych 1000 żołnierzy USA, a przede wszystkim – de facto – ich stała obecność nad Wisłą, to korzyść oczywista. Żaden traktat czy sojusz nie zagwarantuje nam pomocy w razie kryzysu w takim stopniu, jak fizyczna obecność sojuszników na terytorium naszego kraju. To już nie jest owe 14 dni, jakie sojusznicy Polski mieli po 1 września na przystąpienie do czynnej walki z tym, kto fizycznie zagrażał Polsce – obecność wojsk USA na terytorium naszego kraju gwarantuje, że nasz najsilniejszy sojusznik będzie czynnie zaangażowany w taki konflikt od pierwszej jego minuty.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka