Po co o tych lekarstwach? Przecież po występach w Kijowie były prezydent powiedział wprost, że może wypić. A co? Może mu nie wolno?! Teraz się okazało, że jego słowom z entuzjazmem oklaskiwanym przez LiD-owski aktyw w Szczecinie winna jest kuracja. Wraca więc niedyspozycja goleni prawej, którą Kancelaria Prezydenta odkryła chyba ze dwa tygodnie po pijanych występach Kwaśniewskiego na grobach polskich oficerów pomordowanych pod Charkowem.
Po co? Przecież Polacy kochają Kwaśniewskiego właśnie za to, że ucieleśnia ich przypadłości. Krętacz dbały głównie o swój własny interes, wypić lubi, ale w sumie swój chłop. Żeby zastosować właściwe odniesienie literackie, strawestujmy nieco Brechta: Kwaśniewski jest bardziej skłonny ku dobremu niż złu, tylko warunki nie sprzyjają mu. Gdyby nie interes: swój, rodziny, kumpli i partii, pewnie zabiegałby o interes Polski. Gdyby nie było komunizmu, nie robiłby kariery w PZPR. Gdyby nie stawiali, nie piłby.
Taki prezydent albo premier nas usprawiedliwia. Jeśli głowa państwa się nie wstydzi, to dlaczego ma się wstydzić zwykły obywatel, zwłaszcza wykształciuch? – Polska musi wyzdrowieć – plótł nieskładnie, walcząc z organizmem były prezydent. Jeśli przyczyną jest stan jego zdrowia, to takie deklaracje brzmią dwuznacznie. Odpowiedzieć można: zacznij od siebie. Nie lepiej powiedzieć wprost: nawaliłem się jak stodoła, a co? Wam się nie zdarza, mordy wy moje? Nie wiedziałem, czy wytrzeźwieję do poniedziałku, to odwołałem debatę z Tuskiem. Wytrzeźwiałem: debata będzie. W razie czego Kaczyński poda pomocną dłoń.
Ale może Kwaśniewski jest sprytniejszy? Przecież wszyscy wiedzą, że łże. I o to właśnie chodzi. A tobie, wykształciuchu, mordo ty moja, się nie zdarza? Taki premier nie będzie się wywyższać, nie będzie stawiał trudnych wymagań. Przeciwnie. Już wiesz, dlaczego głosować właśnie na jego partię, która z zachwytem przyjmuje jego performance.