I rzeczywiście, łatwo dostrzec, że to wszystko, co niedawno jeszcze zostałoby uznane za zamach na demokrację i zniszczenie podwalin państwa prawa - ot, choćby rzucony w przelocie pomysł złączenia CBA i NIK - stało się co najwyżej zwykłym lapsusem. Wygląda na to, że normalność to sytuacja, w której rządzą ci, którzy mają do tego prawo - z pewnością nie straszne Kaczory - i tyle.
Trzeba przyznać, że definicja to nieco uboga w treść. Nic więc dziwnego, że co tęższe głowy nie spoczęły na laurach i postanowiły znaleźć głębsze, ideowe i historyczne uzasadnienie dla działań nowej władzy. Ciekawe, że gdy przyjrzeć się tekstom owych poszukiwaczy ukrytego znaczenia, dochodzą oni do podobnych wniosków.
I tak w “Gazecie Wyborczej”, która wcześniej sugerowała, że to ona jest zwycięzcą wyborów, przeczytałem, że należy wrócić do “polityki nudnej, która zajmuje się rozplątywaniem węzłów naszego życia publicznego, zamiast je zamaszyście rozcinać przy akompaniamencie radykalnych sloganów” (Piotr Stasiński we wprowadzeniu do opus magnum Witolda Gadomskiego pod wielce znaczącym tytułem “Koniec rewolucji moralnej”). W “Dzienniku” z kolei Robert Krasowski - niestety, w nieco mniej kwiecistym stylu - twierdzi, że do władzy wreszcie doszła partia gotowa dokonać modernizacji nieideologicznej: “Nie przyjmujemy do wiadomości, że Polską rządzi formacja, która naprawdę chce jedynie, żeby woda w kranie była jeszcze cieplejsza, a drogi mniej dziurawe”.
Czeka nas zatem normalność całą gębą. Wielkie debaty na temat kształtu kranów - jak wiadomo poprzednia ekipa ciepłą wodę i dziury w jezdniach miała w nosie - oraz refleksja nad reformami, bo, zauważył Gadomski, słowo to całkiem niemal znikło z mediów. Bardzo mi się to podoba. Wreszcie Polska ma pozytywny program, a media zajmą się jego wspieraniem. A jeśli pojawią się sceptycy, którzy zaczną pytać owych hydraulików, inżynierów i rozplątywaczy węzłów o zmiany w służbach specjalnych, w prokuraturze, o próby pozbycia się szefa CBA, o sens powoływania kolejnych komisji śledczych, to powie im się, że to normalne. Po prostu cena modernizacji, bez żadnego związku z postkomunizmem i salonem, które są falsyfikatami (to licentia poetica z “Dziennika”) chorej wyobraźni.