Trudno pojąć logikę ministra. Pomysłów Eriki Steinbach nasi sąsiedzi zza Odry bynajmniej nie uznają za kompromitujące ani budzące politowanie, skoro wpisali je do umowy koalicyjnej swego rządu i twardo zapowiadają, że je zrealizują, czy to się Polakom podoba, czy nie. Dlaczegóż więc taką zgrozą, kompromitacją i ideologicznym grzechem miałoby być przypominanie o polskich prawach do ziem zachodnich?
Trudno znaleźć odpowiedź inną niż podobna do cytowanej niedawno przez Bronisława Wildsteina argumentacji niemieckiej telewizji publicznej, która odmówiła pracy nad filmem historycznym ukazującym w złym świetle Stalina, gdyż narażałoby to na szwank stosunki niemiecko-rosyjskie. Najwyraźniej muzeum narażałoby na szwank nasze dobre stosunki z prawowitymi właścicielami Breslau, a w każdym razie z uważającymi się za takowych.
Polska w ogóle ma za dużo pomników i muzeów - odkrył niedawno minister z urzędu odpowiedzialny za naszą pamięć i narodowe dziedzictwo. Lepiej przeznaczać pieniądze na sztukę współczesną. Zamiast muzeów budować gmachy, w których europejska publiczność obejrzeć będzie mogła męskie genitalia wiszące na krzyżu, artystkę brzydko zabawiającą się laleczką Barbie albo jeszcze sławniejszą artystkę biegającą goło po męskiej łaźni z doklejonym sztucznym fallusem. Nasza nieszczęsna historia jest dziś tylko obciążeniem, pluńmy na nią i wybierzmy przyszłość, a zostaniemy za to nagrodzeni łaskawym poklepaniem przez Europę po buzi.
Niektórzy na pewno.
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/02/06/milosc-swego-nie-patrzy/]blog.rp.pl/ziemkiewicz[/mail]