Deklaracje nowych władz TVP, iż zmiany kadrowe przeprowadzone będą tylko „w niezbędnym zakresie”, oznaczają czystki w najwrażliwszym miejscu telewizji – programach informacyjnych. To zły sygnał. Po obecnym zarządzie – tymczasowym, powołanym tylko na trzy miesiące – należałoby oczekiwać większej wstrzemięźliwości.
Odchodzą z TVP osoby, które pracowały tu za prezesury Bronisława Wildsteina i Andrzeja Urbańskiego. Sam ten fakt uważany jest obecnie za powód do zwolnień, a Tomasz Rudomino bardzo łatwo szafuje epitetami typu „politruki” czy „manipulatorzy”.
Część niedawnych krytyków Andrzeja Urbańskiego dziś uznaje przedstawicieli LPR i Samoobrony za ludzi, którzy mają pełne moralne prawo, aby oczyścić telewizję. Jeszcze zanim sąd zdecydował o wpisaniu nowego zarządu do rejestru, wypytywano ich, czy wyciągną konsekwencje dyscyplinarne wobec tych pracowników TVP, którzy zwlekać będą z uznaniem ich władzy.
Kto przyjdzie na miejsce zwalnianych? Poznałem kiedyś gmach na Woronicza i dobrze przyjrzałem się temu typowi pracowników telewizji. To ludzie bez żadnych przekonań, którzy do perfekcji opanowali sztukę przetrwania przy kolejnych prezesach.
Oni – w odróżnieniu do dziennikarzy „Misji specjalnej” czy „Warto rozmawiać” – nie będą się kojarzyć z jakimiś poglądami. Po prostu poprą silnych.