[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/semka/2010/02/17/demokraci-z-21-dniowym-stazem/]Skomentuj[/link][/b][/wyimek]
Platforma puszy się dziś wewnętrzną demokracją na tle innych – wodzowskich – partii. Wypadałoby pogratulować. Ale trudno zapomnieć, że pomysł na demokratyczny wybór kandydata PO liczy sobie zaledwie 21 dni. Właśnie trzy tygodnie temu Donald Tusk ogłosił, ze nie będzie kandydatem w wyborach prezydenckich. A wcześniej jakoś nie wspominał, że chciałby swoją kandydaturę poddać pod głosowanie wszystkich członków partii.
Mało tego. Jeszcze 19 dni temu lider Platformy w „Gazecie Wyborczej” niedwuznacznie sugerował, że sam wyznaczy kandydata swojej partii w prezydenckim wyścigu: „Będę proponował kandydata Platformie. Ale Platforma musi te propozycje zaakceptować. To znaczy czasami musi, ale wolę sytuację, kiedy chce. Kiedy to jest..." - "...Siła perswazji" - dokończyli dziennikarze. "Kilka razy narażałem Platformę na trudne doświadczenie, mówiłem: 'Zaufajcie mi, wiem, że mam rację'", choć wszyscy uważali inaczej" - dodał premier
Dziś już oświecony absolutyzm Tuska należy do przeszłości. I wbrew jego zapowiedziom wybór nie będzie „kwestią dni raczej niż tygodni”, jak deklarował 1 lutego w programie Tomasza Lisa.
Skąd te zmiany? Może premier sam uznał, że prawybory będą mu na rękę, może musiał ulec naciskowi Grzegorza Schetyny. Ale z kultem demokracji w Platformie nie ma to nic wspólnego.