Blockade-Republik Deutschland?

Niemiecki piątek Piotra Semki

Aktualizacja: 11.11.2010 19:52 Publikacja: 11.11.2010 19:46

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński Kuba Kamiński

Czy jesteśmy już republiką blokad? – pytają reporterzy niemieckiego „Spiegla”.

Świadczy to o tym, jak spore wrażenie na Niemcach wywarły parodniowe walki z okazji próby blokady przewozu odpadów nuklearnych do składowiska Goerleben. Średniemu pokoleniu przypomniały się klimaty zadym nie tylko antyatomowych, ale i antyrakietowych z lat 70. i 80.

Tak samo jak wtedy, demonstranci i tym razem byli różni: młodzi i starzy, wywodzący się z wyrazistej lewicy i ci, którzy utożsamiają się z antyatomowymi ruchami chrześcijańskimi. Byli też i rolnicy blokujący tory.

Najbardziej spektakularne były oczywiście - używając żargonu generacji roku 1968 - „akcje bezpośrednie”.

Przed kamerami buntownicze gimnazjalistki wybierały żwir spod podkładów kolejowych, a zdjęcie podpalonego bombą benzynową wozu policyjnego w lesie koło trasy kolejowej do Goerleben ubarwiło pierwsze strony gazet.

Dlaczego akurat w tym roku było tak ostro? Tego nikt nie wie.

Pociągi z odpadami przejeżdżały trasą do Goerleben w ostatnich 30 latach wielokrotnie, ale od dłuższego czasu nie dochodziło do hiper-zadym. Teraz moda na blokady wróciła wraz z niepowtarzalnym stylem wojowniczych rekwizytów, kominiarek i sittingów an torach.

Lewica oskarża o nawrót agresji oczywiście rządzącą koalicję chadecji i FDP, która chyłkiem odeszła od programu całkowitego wycofania się z używania energii nuklearnej do 2020 roku, jaki dziesięć lat temu przyjęli rządzący wtedy Zieloni. W październiku br. Merkel zapowiedziała, że 28 siłowni ma działać dodatkowo 12 lat dłużej.

Lewica natychmiast oskarżyła Angelę Merkel o tajne konszachty z biznesem atomowym.

Politycy Zielonych subtelnie sugerowali, że nuklearni krezusi potrafią być hojni dla kampanii wyborczej CDU, a Merkel musi spłacać stare długi i chyli kark przed ich życzeniami.

Jeszcze więcej emocji wybuchło, gdy wyszła na jaw umowa rządu RFN z Rosją o przewiezieniu 951 wysoce radioaktywnych, zniszczonych rdzeni atomowych z dotychczasowego składowiska w niemieckim Ahaus do atomowego „śmietnika” Majak na Syberii.

Konserwatywni politycy pytają, jak można krytykować istnienie składowiska w Goerelben i jednocześnie oburzać się, gdy rząd wysyła nuklearne śmieci na daleką Syberię.

Pytanie jest naiwne – w wypadku Goerleben Zieloni oburzają się, że CDU w ogóle utrzymuje składowisko, a w przypadku wysyłki odpadów na Sybir solidaryzują się z mieszkańcami Syberii.

Ale duch rebelii, który zmusił policję do wielodniowej „bitwy o szyny” pod Goerleben, rozgorzał już wiosną tego roku. Wówczas zupełnie niespodziewanie wybuchł oddolny protest przeciw projektowi Stuttgart 21, czyli przebudowie starego, jeszcze kajzerowskiego dworca w szwabskiej metropolii w podziemny gigant, jaki ma stać się osią linii kolejowej Paryż - Budapeszt.

Mieszkańców Stuttgartu rozsierdził pomysł wypatroszenia uwielbianych tu ogrodów zamkowych, wycięcia wielu drzew i budowy podziemnego molocha za 4,1 miliarda euro. 30 września demonstranci i policja stoczyli bitwę, w której rannych zostało 116 osób.

Demonstranci i media oburzały się na brutalność policji, a władze piętnowały fakt, że część demonstrantów wzięła z sobą dzieci, z których siedmioro odniosło obrażenia - głownie od armatek wodnych policji. Koniec końców, budowę stuttgarckiego dworca wstrzymano do czasu sukcesu rozmów mediacyjnych.

Konserwatyści pytają, dlaczego projekt budowy - który został zatwierdzony zgodnie z prawem i autoryzowany przez demokratycznie wybrane władze landu – ma być zablokowany wskutek demonstracji. Zieloni odpowiadają, że obywatele w takich sprawach mają prawo weta. Nawet wtedy, gdy formalnie wszystko jest zgodne z procedurami, bo zbyt ogólnikowo informowano, jak bardzo budowa dworca zniszczy ekosferę w centrum Stuttgartu.

Wróćmy do pytania „Spiegla”.

Czy powrót mody na blokady to dowód na żywotność demokracji, czy raczej nawrót demona anarchistycznych skłonności niemieckiej lewicy w stylu 1968 roku? Blokady są zaprzeczeniem demokracji czy jej niezbywalnym prawem?

Faktem jest, że pokojowe sittingi łatwo zamieniają się w agresywne rozróby, jak wspomniana już bitwa 30 września w Stuttgarcie. Bitwa, której w tak ostrej formie nie chcieli - tak przynajmniej deklarują - zarówno demonstranci, jak i policja. Politycy CDU wskazują, że blokady pozwalają stosunkowo małym grupom, umiejącym nagłośnić swoje cele, paraliżować projekty demokratycznie wybranych rządów.

Istotnie, jest w tym coś z z sarmackiego „nie pozwalam”. Problem Niemców nie jest już dla nas tak egzotyczny. Mamy już własne blokady. Zadyma 11 listopada z udziałem lewicowców i uczestników Marszu Niepodległości to już coś z klimatu „Blockade-Republik”.

Czy jesteśmy już republiką blokad? – pytają reporterzy niemieckiego „Spiegla”.

Świadczy to o tym, jak spore wrażenie na Niemcach wywarły parodniowe walki z okazji próby blokady przewozu odpadów nuklearnych do składowiska Goerleben. Średniemu pokoleniu przypomniały się klimaty zadym nie tylko antyatomowych, ale i antyrakietowych z lat 70. i 80.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Jak sztuczna inteligencja zmienia egzamin maturalny?
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Kłamstwo Karola Nawrockiego odsłania niewygodne fakty. PiS ma problem
Komentarze
Bogusław Chrabota: Alcatraz, czyli obsesja Donalda Trumpa rośnie
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump to sojusznik wysokiego ryzyka dla Nawrockiego
Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku