Czy jesteśmy już republiką blokad? – pytają reporterzy niemieckiego „Spiegla”.
Świadczy to o tym, jak spore wrażenie na Niemcach wywarły parodniowe walki z okazji próby blokady przewozu odpadów nuklearnych do składowiska Goerleben. Średniemu pokoleniu przypomniały się klimaty zadym nie tylko antyatomowych, ale i antyrakietowych z lat 70. i 80.
Tak samo jak wtedy, demonstranci i tym razem byli różni: młodzi i starzy, wywodzący się z wyrazistej lewicy i ci, którzy utożsamiają się z antyatomowymi ruchami chrześcijańskimi. Byli też i rolnicy blokujący tory.
Najbardziej spektakularne były oczywiście - używając żargonu generacji roku 1968 - „akcje bezpośrednie”.
Przed kamerami buntownicze gimnazjalistki wybierały żwir spod podkładów kolejowych, a zdjęcie podpalonego bombą benzynową wozu policyjnego w lesie koło trasy kolejowej do Goerleben ubarwiło pierwsze strony gazet.